— Jak rozumiem, nie mogę mieć normalnych uczniów? — Parsknęłam śmiechem i razem z Vladdym zaprzeczyliśmy ruchem głowy w odpowiedzi. "Ponoć" mieściłam się w granicach normy, ale tej eternumowskiej. Jakby cokolwiek, co imało się Eternumów i czego imali się Eternumowie, było normalne. Plus Arny do tej całej ferajny.
— Jak wam się podoba w szkole?
Nie wiedziałam, jak wyglądała dokładnie moja reakcja dla osób z zewnątrz, ale wiedziałam, że w chwili, gdy padło to pytanie, starałam się panować nad każdym nerwem swojego ciała. Udałam, że nie dostrzegłam, jak misiek na mnie spojrzał i zaczęłam stukać palcem o kubek, żeby nie stać tylko z kubkiem, milcząc.
— Wszyscy są mili, nic mnie nie zabiło. Żyć, nie umierać. Czuję się, jakbym zawsze się tu uczyła, a Vladdy, póki ma ciastka, to nie narzeka — odpowiedziałam w końcu, starając się nie zacinać, wszystko płynnie powiedzieć i przede wszystkim brzmieć naturalnie, niewymuszenie. Bo przecież pytał o mnie i Vladdy'ego. Nie o mnie i Marva. — A teraz prawdopodobnie będzie mi narzekał jeszcze mniej, bo zgaduje, że będzie pan porywał mojego misia częściej? — spytałam, w duchu będąc zaskoczona, jak autentycznie zabrzmiało moje rozbawienie. Albo mi się wydawało, że tak brzmiało.
Byleby nie być boleśnie świadomym istnienia listu, który schowałam głęboko w kieszeni mundurka, czytałam każdego dnia podczas wakacji, a nie zajrzałam do niego od początku roku szkolnego. Szkoła zaiste nie pozwalała myśleć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz