poniedziałek, 9 października 2017

Od Pelagoniji, CD Aurelion

Zaśmiałam się cicho, zerkając na swoje notatki, potem na bibliotekę, w której się znajdowaliśmy, na Aureliona i z powrotem na notatki. Nie wiem dlaczego, ale tym razem usłyszałam cichy głosik. Cichy, smutny głosik, który sprawił, że zaczęłam porównywać chłopaka do brata. I miałam ochotę się uśmiechnąć, bo nie byli ani trochę podobni. Świeżo ścięty narcyz w wazonie razem z kwiatami, które oszczędził, bo je kocha, oraz tymi, które zniszczył, zanim one zniszczyły to, co kochał, a po drugiej stronie krzew niebieskiej hortensji rosnący swobodnie w ogrodzie i cieszący oczy, w zimniejsze dni chowający się pod agrowłókniną. Zdecydowanie on i mój bliźniak się różnili. A ja powinnam przestać porównywać ludzi do kwiatów.
Brat. Bliźniak.
Powiedziałam te słowa, co prawda w myślach, ale powiedziałam. Mamy postęp. Spróbujemy jeszcze tylko wymówić jego imię i będzie jeszcze większy. O ile się nie rozpłaczę. Sama myśl o słowach na "b" wywoływała we mnie nieprzyjemne ukłucia oraz uczucie pustki, które zaraz starałam się wypełnić albo zignorować. Częściej to drugie, bo nie miałam kogo trzymać za rękę. Nie byłam małą dziewczynką.
— Herbata po bibliotece? — Spojrzałam znad kartek na Aurelka wyrwana z zamyślenia i uniosłam kąciki ust. Herbata. Herbata mogła być dobrym sposobem na sztuczne zapełnienie tej dziury.
— Bardzo chętnie. Mam akurat ochotę na jakieś trzy dzbanki — wymamrotałam cichutko niby żartobliwie, ale w duchu doskonale wiedziałam, że wypiję tyle, może nawet więcej, a potem będę majaczyć. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy, rzucając okiem na książkę obok Aurelka. — Zamierzasz ją wypożyczyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis