Nie odmówiła. Ba, powiedziała "bardzo chętnie". Mamy postęp w przekonywaniu do siebie ludzi, co dosyć mnie cieszy. No, chyba że dziewczyna jest wyjątkiem. Jednym, jedynym, na kilka milionów istnień. No, a może tylko fakt, że oboje jesteśmy nietypowi w swoich poczynaniach? W końcu swój do swego ciągnie.
Trzy dzbanki. Ciekawe, czy była śmiertelnie poważna, czy może najzwyczajniej w świecie żartowała. Nie wykluczałem żadnej z opcji. Patrząc na to, ile ma zasobów wszelakiego zielska, dzbanki były bardzo prawdopodobną opcją.
Tempo dziewczyny zdążyło mnie już raz zaskoczyć, ale teraz, gdy spakowała się z prędkością dźwięku, wprowadziła mnie w jeszcze większy zachwyt i podziw. Cholera jasna, machała rączkami jak koliber skrzydełkami, co do.
— Zamierzasz ją wypożyczyć? — Zerknęła na niesławne "gąbki". Niezręczny śmiech i pokręcenie głową z mojej strony.
— Tak właściwie to nawet nie wiem, po co ją wziąłem. Pierwsza lepsza książka z półki, to nie najlepszy pomysł — odparłem, odłożyłem książkę i dołączyłem do Pelci, która zdążyła już pójść w stronę wyjścia. Nic nas nie zabiło po drodze, dobra nasza. Równym krokiem wyruszyliśmy w stronę akademika, chociaż z perspektywy osoby trzeciej musiało wyglądać to, jak wyścig, bo każde z nas przyspieszało ruchów, kiedy widziało, że to drugie to robiło.
Wskakiwanie na co trzeci stopień i dotarcie na metę z uśmiechem na twarzy. Zdecydowanie było z nami źle.
— Jaka? — Zerknęła na mnie, zanim zdążyliśmy wejść do pokoju.
— Zaskocz mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz