— Nie mam pojęcia, Pelciu. Zazwyczaj spędzałem je samotnie, w domu. Nie należę do dusz towarzystwa. A ty? Myślałaś już o czymś? Jakiś wyjazd, wypad? Czy może należysz do domowników, jak ja? — Odwzajemniłam jego uśmiech, a potem spojrzałam na niebo, w wyobraźni wypisując na nim ewentualne plany.
— Objazd po krewnych, w tym znając życie, odwiedziny po cmentarzach. — Dużo konwalii, dalii, narcyzów i szafirków. Dużo trudności z oddychaniem. — Wpadnę do domu na kilka dni, bo mi matka nie daruje, a znając dziadka, dieta Kiki nie jest do końca wegańska. — Albo zaległ się nam trup gdzieś w ogrodzie. — I muszę sprawdzić jak wyglądają drzwi w bluszczu, faerze i lyzyrii —dodałam nieco ciszej, bardziej do siebie, po czym przeniosłam wzrok na Aurelka. Uśmiechnęłam się blado, pukając o ławkę na przemian lewą i prawą dłonią.
Raz, dwa, trzy, cztery.
Wszystko w porządku?
Raz, dwa. Przerwa. Raz.
Nie.
Raz, dwa. Przerwa. Raz, dwa. Przerwa. Raz, dwa.
Kocham cię.
Raz. Przerwa. Raz, dwa, trzy.
Przepraszam.
Raz, dwa. Przerwa. Raz, dwa, trzy, cztery. Przerwa. Raz.
Nie zostawiaj mnie.
Śmiesznie pukać do samej siebie. Westchnąwszy, przestałam wystukiwać wiadomości, które i tak nie dotarłyby do tej osoby, co powinny, po czym wstałam ze swojego miejsca.
— Nabrałam ochoty na zjedzenie czegoś słodkiego. Przyłączysz się do mnie w obżeraniu ciastek? — spytałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz