Siedziałam na ławce z podciągniętymi pod brodę kolanami i słuchałam relacji Aurelka z parapetówki. Gdy spytał, dlaczego nie przyszłam, wzruszyłam ramionami. Właściwie podczas naszej rozmowy zadawałam pytanie albo wykonywałam jakiś ruch w odpowiedzi, wodząc zamyślonym wzrokiem po powoli rozkwitającym otoczeniu. Robiło się coraz cieplej, śnieg zniknął, a w mojej głowie pojawiło się przypomnienie, że powinnam kupić doniczkę i jakąś sadzonkę. Albo skorzystać z nasion z paczki, ale to już w ostateczności.
— Chociaż... niedługo podobno impreza Halloweenowa, może przebiorę się za krzak hortensji, co ty na to? — Przeniosłam zaskoczone spojrzenie na chłopaka, całkowicie wracając na ziemię, po czym roześmiałam się serdecznie, chowając twarz i tłumiąc chichot w szaliku. Aż nogi ześlizgnęły się mi z ławki i usłyszałam grzechot kamieni pod moimi stopami.
— Wspaniale byś wyglądał obrośnięty liśćmi i niebieskimi kwiatkami. — Oczyma wyobraźni widziałam Aureliona w owym stroju oraz płatkami kwiatu hortensji wokół twarzy. Ojeju. — Aww, jestem za. Nawet ci pomogę — powiedziałam z szerokim uśmiechem.
Skoro byliśmy przy imprezie Halloweenowej, to czy miałam zamiar iść? Jedną parapetówkę ominęłam, drugą pewnie też będę chciała, choć zobaczenie go w tym stroju było kuszące. Hmm... Trudny wybór.
— A ty, za co się chcesz przebrać?
Pochyliłam lekko głowę w dół, stukając palcami o kolano i się zastanowiłam. Najzwyczajniejsze prześcieradło z otworami na oczy było jedynym pomysłem, który miałam.
— Nie myślałam jakoś o tym, ale jak teraz o tym mówisz, to przychodzi mi do głowy tylko duszek z białego koca — wymamrotałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz