Zarzuciłem kostiumem hortensji dla śmiechu, lekkiego rozluźnienia atmosfery, a skończyło się na zachwycie i poważnym przemyśleniu tej opcji. Brzmi zdecydowanie milej i łagodniej od jakiejś Draculi, czy innego stwora z czasów, gdzie lejąca się krew była na porządku dziennym. Strój kwiatuszka brzmiał śmiesznie i uroczo.
Może nie powinienem się przebierać? Aktualnie straszę naturalnym wyglądem, dodatkowe kły, czy pazury są tu naprawdę zbędne.
Słowa o białym prześcieradle rozbawiły mnie jak mało co, sprawiając, że skończyłem podobnie jak dziewczyna, gdy zarzuciłem tekstem o hortensjach.
— Widzę, że oboje mamy wspaniałe pomysły — wymruczałem przez śmiech, wycierając załzawione oczy. Dziewczyna również chichotała, jednak w swój szaliczek. Przetarłem buzię. — Nigdy nie obchodziłem Halloween, jeśli mam być szczery — wyszeptałem, roztrzepując delikatnie włosy, które zdecydowały się oklapnąć. — Miejsce, z którego się wywodzę, nie lubi takich imprez. Zastanawiam się, czy w ogóle tam pójść, mało się na tym znam, a do tego, po ostatniej parapetówie nieco mnie takowe imprezy odrzucają. — Przetarłem ze zmęczeniem oko, wydąłem policzki i zatrzymałem nadchodzące ziewnięcie. Zerknąłem na dziewczynę, która skinęła głową. — Pewnie Alex mnie wytarga, upierdliwy konus. Wspaniały konus — dopowiedziałem, uśmiechając się przy tym słabo. Zastanowiłem się chwilę i stwierdziłem, że na dobrą sprawę, uciekłbym się do pójścia na imprezę tylko w wypadku, gdyby Pelcia też na nią skoczyła, byle mieć kogoś do towarzystwa, bo Alex zbyt szybko rzucał się w wir zabawy, zostawiając mnie na pastwę losu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz