— Madame?
Zamrugałam zdziwiona, wpatrując się w Aureliona z głupią miną. To było w jakiś sposób zaskakujące, urocze i rozczulające jednocześnie. Gdy minęło osłupienie, roześmiałam się cicho i, pomimo ogarniającego mnie rozbawienia, drżącymi rękoma niepewnie objęłam ramię Hortensji, wykrzywiając usta na kształt uśmiechu. Stojąc tuż przy nim, poczułam się jeszcze mniejsza niż zwykle. Spojrzałam na niego, marszcząc nos i zmrużyłam oczy.
— Jakoś się dziwnie czuję z myślą, że możesz urosnąć i za rok być jeszcze wyższy niż teraz. Wtedy to całkowicie będę skrzatem — fuknęłam niby niezadowolona, ale zdradzały mnie kąciki ust unoszące się ku górze. Szliśmy w stronę pokoju Promienia, który został stałym miejscem herbacianych spotkań w towarzystwie kręcącego się w klatce Dropsika i Walliego lgnącego do ciepłych kubków. Po przejściu tych wszystkich schodów - Aurelek prawie umarł - na ostatnie piętro i rozłożenia się z paroma pudełkami różnego rodzaju ciastek, przypomniałam sobie o czymś.
— A, właśnie. Mam coś dla ciebie — powiedziałam, podrywając się ze swojego miejsca, które ledwo zajęłam. Wyciągnęłam niewielkie pudełko spod łóżka i zaczęłam przerzucać naszywki zapakowane w woreczki obwiązane wstążeczkami w poszukiwaniu tej dla chłopaka, przy okazji odkładając te, które miałam dać innym. Z triumfalną miną uniosłam fiołkowy woreczek z plakietką, na której było wyszyte "Aurelion" i zamknąwszy oraz schowawszy pudełko, usiadłam z powrotem obok Aurelka.
— Znowu zaczęłam obsesyjnie wyszywać, więc... Proszę — wymamrotałam z nieśmiałym uśmiechem, podając mu pakunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz