Zalogowałem się na konto fioletowowłosej idiotki i rzuciłem okiem na wiadomości. Wanda nie zamierzała się ukrywać. Cóż, najwyraźniej czuła się nieco zbyt pewnie.
Szybko skasowałem wszystko. Hanabi najpewniej jeszcze ich nie widziała, inaczej już dawno zrobiłaby mi awanturę. Trzeba będzie poszukać jakiejś instrukcji zakładania maila, a kiedy będę już posiadać swojego, to w końcu nie będę musiał kasować historii tak ciekawych i intrygujących rozmów. Być może nawet poproszę o to nawet samą dziewczynę, o ile przez jej zbity ekran jeszcze cokolwiek widać...
Z ostatniej lekcji zwyczajnie uciekłem, losowej osobie mówiąc coś o bólu brzucha. Usprawiedliwi czy nie, jedna godzina nikogo nie zabiła. Dzięki niej mogłem w spokoju poczekać pod klasą Wandy.
Zadzwonił dzwonek. Blondynka wyszła z klasy jako ostatnia, wcześniej dyskutując o czymś z profesorem. Dość głupio, bo moje zainteresowanie szkołą wynosiło kompletne zero, nie wiedziałem nawet, czego gość uczył.
Nastolatka w końcu wyszła z sali, a gdy tylko mnie dostrzegła, zatrzymała się, a w jej oczach dało się zobaczyć ten charakterystyczny błysk, który widziałem już tyle razy. Bała się.
— Nie łamię obietnic — mruknąłem, uśmiechając się szeroko. Cel był na wyciągnięcie ręki. — Zanim zrobisz cokolwiek, chcę tylko porozmawiać — dodałem, chowając ręce za siebie. Ostatecznie nie miałem tak złych zamiarów, jak wczoraj zapowiedziałem. Gdybym chciał, to zabrałbym ją gdzieś dalej, na pewno nie stalibyśmy przed klasą od... Przysięgam, że pierwszy raz widziałem tego profesora na oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz