Zadyszka, zasapanie, powolne wczołgiwanie się na sam szczyt budowli. Nienawidziłem wchodzić po schodach, nie zazdrościłem Pelci miejsca usytuowania jej pokoju. Że tak na samiutkiej górze? Górze, górze? Ma dziewczyna chęci i kondycję, nie powiem.
Uwaliliśmy się w pokoju tak wygodnie, jak tylko potrafiliśmy. Wyłożyliśmy ciastka, no cud miód po prostu, żyć nie umierać. Takie spędzanie czasu było najcudowniejsze. Spokój, cisza, miła towarzyszka i brak kąśliwych uwag Alexa, który był wyjątkowo rozdrażniony, szczególnie gdy Adam postanawiał wystawić go na bruk na trochę dłużej niż dwie noce. Rozmyślałem niedawno nad tym, czy nie zamieszkać z chłopakiem, ale po namyśle doszedłem do wniosku, że, cholera jasna, on przecież będzie siedział tylko u Dyrka, a ja pójdę w odstawkę, jak sandały na zimę. Ostatnią rzeczą, jaką chcę przeżyć to samotne noce w morderczym budynku, który chce wszystkich morderczo zamordować. Był prawie tak niebezpieczny, jak biblioteka, doskonale tego doświadczyłem, szczególnie gdy drzwi, jak gdyby nigdy nic, przycinały mi ogon z wrednym szczękiem zamka.
W moich łapkach wylądował maluśki woreczek, z uroczym "Aurelion" i jeszcze urokliwszą wstążeczką. Dziewczyna wyszywała? Jak cudownie. Cała była cudowna. Mówiłem o tym, czy pominąłem ten fakt? Mówiłem? Tak, zdecydowanie się powtarzam.
Niebieskie, ciekawskie paluszki zaczęły przegrzebywać naszywki. Niesamowite, maluteńkie dzieła sztuki, każde z małym nawiązaniem do mojej osoby. Jeśli w przyszłym roku nie wylądują na moim plecaku albo jeansowej katance, to nie ręczę za siebie.
Wręcz czułem, jak emocje szaleją na mojej twarzy, kolory przeplatają się na skórze, przebijając nawet głęboki granat, którym zwykle jestem okraszony. Chaos odczuć, rozpływałem się, a moje serce biło mocniej, szczególnie gdy dojrzałem naszywkę z hortensją, która zdawała się teraz najistotniejszym symbolem mojej osoby.
— Oh... — Gula w gardle. Postarała się, zrobiła takie śliczności, zaprasza mnie na herbatkę, pomaga mi, a ja? A ja siedziałem jak ten wół, bez absolutnie żadnego wkładu w tę znajomość. — To jest... to jest takie wspaniałe, Pelciu. Dziękuję — wymruczałem, czując, jak serce podchodzi mi do gardła. — Mogę cię przytulić? — Déjà vu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz