sobota, 28 października 2017

Od Joce, CD Renee

Poprawiłam torbę na ramieniu z westchnieniem. Była potwornie ciężka, co było spowodowane nadciągającymi egzaminami. Wcześniej wypożyczyłam z biblioteki kilka podręczników, z zamiarem późniejszego przygotowania się do testów. Pewnie nic z tego nie będzie, od kilku dni miałam popracować nad starymi koszulkami, żeby stworzyć z nich coś bardziej na czasie. Moim planem było wyłożenie ich na widoku, żeby wzbudziły we mnie wyrzuty sumienia i zostawiła nici. Sama nie potrafiłam uwierzyć, że coś mnie może odciągnąć od ulubionego zajęcia, ale zawsze warto spróbować.
— Hej — z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos.
Machinalnie odpowiedziałam tylko "Cześć", nie do końca zdając sobie sprawę z tego, kto mnie pozdrowił. Zanim zdążyłam się rozeznać w sytuacji, osoba już zniknęła. Moje zdumienie szybko zostało wyparte przez nową porcję myśli kłębiących się po głowie. Może nawet udało mi się nawiązać z kimś jakąś znajomość? Może nie byłam aż taka okropna, jak twierdził mój brat. Osądowi mojego brata zazwyczaj nie ufałam, ale w tej kwestii akurat trudno było się nie zgodzić. Ludzie albo w sumie każdy, zazwyczaj mnie nie lubili. Nigdy nie starałam się, żeby było inaczej. Zawsze byłam raczej typem samotniczki, chociaż...
Kolejne zejście na ziemię odbyło się bardziej brutalnie niż poprzednie. Na początku poczułam, że moja głowa się o coś obiła. Nie miałam bladego pojęcia, w co trafiłam, bo większości ludzi nie dosięgałam nawet do brody, chociaż zdecydowanie uderzyłam się w czyjąś kość, inaczej nie bolałoby aż tak piekielnie. Upadłam na ziemię i już byłam przygotowana, by obrzucić stekiem przekleństw osobę, która na mnie wlazła, ale w tym momencie poczułam przenikliwy ból w ogonie. Z mojego gardła wydobył się dźwięk, który był czymś pomiędzy żałosnym miauknięciem a pełnym furii sykiem. Machnęłam zamaszyście ogonem, przyciągając go do siebie i spojrzałam w górę. Nade mną stała dziewczyna, która zdołała utrzymać się na nogach po zderzeniu. Miała dziwaczne włosy, które w sumie nie wyglądały najgorzej, chociaż zestaw kolorów był dość niefortunny. Szybko odrzuciłam pomysł opieprzenia jej z marszu, bo w sumie to z mojej winy znalazłyśmy się w tej sytuacji. Nie zamierzałam jej również przepraszać. Na to już musiałaby sobie zasłużyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis