czwartek, 26 października 2017

Od Joce, CD Kyo

Wychodząc z łazienki, po raz kolejny przeklęłam stołówkowe jedzenie. Od dotarcia na Uczelnię jadłam zdecydowanie zbyt mało mięsa. Patrząc na to, że niedawno zemdlałam, teraz szczególnie przydałby się porządny posiłek.
Przysunąwszy się bliżej do ściany, zaczęłam iść wolnym krokiem w kierunku mojego pokoju. Po ostatnim wydarzeniu czułam się osłabiona, podatna na atak. Zadrżałam lekko, starając się uparcie odepchnąć niechciane myśli, które kłębiły mi się w głowie. Miałam nadzieję, że dziewczyny nie zdążyły jeszcze wrócić do pokoju. Rozmowa była aktualnie ostatnią rzeczą, o której marzyłam. Jedynie gorący prysznic i miękkie łóżko wchodziło teraz w grę. Doszłam do zakrętu korytarza i skręciłam w stronę mojego pokoju. Po krótkiej rewizji zauważyłam, że żeby dojść do mojego pokoju, będę musiała minąć jakiegoś chłopaka. Chyba po prostu przejdę obok, z nadzieją, że da mi spokój. Jak to mówią, nadzieja matką głupich:
— Nikt ci nie mówił, że nie przebywa się w tym samym miejscu co ja? — zawarczał na mnie, a jego ogon zaczął latać jak u wkurzonego kota. — Kurduplu — dorzucił po krótkiej pauzie.
Z mojego gardła wydobyło się fuknięcie, a włoski na karku się zjeżyły. 
Pewnie powinnam się powstrzymać i po prostu ruszyć dalej do pokoju, ale nie dałam rady się powstrzymać:
— Właśnie widzę, że twoje ego wypełnia cały korytarz, gówniarzu. — Chłopak wyglądał na starszego niż ja, ale na pewno nie należał do mojego rocznika. — Małe jest piękne — dorzuciłam wyniośle.
Cała wypowiedź nie była zbyt wybitna, jednak nie miałam pomysłu na coś ambitniejszego. W międzyczasie zdążyła mnie już zacząć boleć głowa, co skutecznie uniemożliwiało dalsze myślenie. Stałam jedynie i piorunowałam chłopaka wzrokiem, zastanawiając się czy ktoś miałby mi za złe, gdybym mu rozdrapała tą zarozumiałą buzię. Zazwyczaj nie ciągnęło mnie do przemocy, ale od kogoś mojej rasy należy mi się trochę szacunku. Kotołaki nie miały łatwo, bo często można było usłyszeć docinki na temat sprzątania lub niewolnictwa od innych ras, więc własna już nie musiała się dorzucać.
Porzuciłam pomysł z rozoraniem twarzy, chociaż jeśliby zwróci się do mnie 'laleczko', nie mogę ręczyć za siebie. To określenie było tak perfidne w stosunku do kogoś, kogo traktuje się jako ozdobę lub zabawkę, że na pewno bym nie wytrzymała. 
Zmrużyłam oczu, czekając na jego ruch. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis