— Słucham? — odpowiedziała miło, ale doskonale wiedziałem, że jest bardziej niż ja, zdezorientowana całą sytuacją, dlatego poszerzyłem nieco uśmiech, poprosiłem dziewczynę, żeby za mną poszła i już kilka minut później znajdowaliśmy się w sali samorządu. Nie musiałem zerkać na Hannah, żeby widzieć jej zdegustowane spojrzeniem, jakim obrzuciła stosy papierów, które waliły się tam i ówdzie. Przysięgam, większość tej roboty papierkowej nie była tego warta. Do otrzymania dofinansowania w postaci pięciu tysięcy rubli należało przez prawie trzy miesiące, czyli praktycznie jeden semestr, zbierać całą dokumentację, szukać papierów, ogarniać. ludzi i inne sprawy. Marnowanie zasobów ludzkich, jeżeli mogę ująć to w ten sposób.
— Jesteś pewny, że Heather i Dexter są zajęci? — Wzruszyłem ramionami, nie będąc pewien, czy chciałbym odpowiadać w ogóle na to pytanie. Dexter aktualnie ledwo trzymał się na nogach, jego organizm jeszcze nie przetrawił za dobrze zbyt długiej śpiączki, z kolei Heather dyga sobie gdzieś aktualnie, nikt nie wie gdzie, znowu się szlaja pewnie tam, gdzie nie powinna i... i... i... Zapowietrzyłem się na moment, żeby wziąć w końcu głęboki oddech i zauważyć, że dziewczyna zaczęła przeglądać papiery, co jakiś czas rzucając na mnie wzrokiem.
— Pomóc ci w czymś, nie rozumiesz czegoś? — spytałem, patrząc jak bawi się długopisami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz