czwartek, 5 października 2017

Od Heather, CD Amadeusz

To było początkowe ciche, później coraz głośniejsze warczenie, bestia wyraźnie dawała znak, że mam do czynienia z drapieżnikiem i lepie, żebym zwiewała w podskokach. Przewróciłam oczami, poszerzając nieco uśmiech i robiąc krok w stronę wilka, który spoglądał na mnie, szczerząc kły. Potem kolejny krok i kolejny, wszystko przy akompaniamencie wrogiego charczenia zwierzaka, które stopniowo zaczęło zmieniać się w żałosny skowyt. No, już, no już, wszystko dobrze, przecież nic się nie dzieje, małe kroczki, wyprostowana postawa, ręce wyciągnięte do przodu, torba na widoku. Nos zwierzaka zadrgał.
Musiałam pachnięć odpowiednio, bo choć James patrzył na mnie jak na idiotkę, to i tak pomógł mi z drobnym zaklęciem, dzięki któremu aktualnie pachniałam kawą. Mocną, ziarnistą, błagającą o zaparzenie, miałam nadzieję, że profesor odnosił się do ogólnego zapachu kawy, a nie jakiegoś wybranego i konkretnego. Wolałam mimo wszystko nie skończyć w jego żołądku.
To zajęło dłużej, dłużej niż się spodziewałam. Podeszłam w końcu do wilka, klękając przed nim i łapiąc jego pysk w dłonie, wcześniej spokojnie odkładając torbę gdzieś na bok. Zero gwałtownych ruchów, zero gwałtownych ruchów, utrzymaj kontakt wzrokowy, utrzymuj aurę. Głowa zaczynała boleć coraz mocniej, miałam wrażenie, że zaraz mózg wypłynie mi uszami, dlatego ścisnęłam mocniej pysk wilka, który ponownie zawarczał.
— Wiem. — Uśmiechnęłam się ponownie, tym razem gorzko. — Ale i tak idziemy spać — zawyrokowałam, prychając pod nosem. Powoli przymknęłam oczy, układając moje czoło na wzdłuż głowy zwierzęcia. A potem otworzyłam je ponownie, czując, jak ciepłe powietrze owiewa moją szyję. Wstałam i pociągnęłam za sobą wilka w kierunku materaca, rozłożonego w kącie pokoju. Łóżko byłoby zbyt niebezpieczne, drewniane lub metalowe szybko pękłoby w akcie dzikiego szału, a przy tym niekontrolowany wilkołak, to skory to robienia krzywdy komukolwiek wilkołak. Nawet sobie, jeżeli nie ma innej osoby w pobliżu. Usiadłam na posłaniu, puszczając jedną rękę z głowy zwierzęcia i przenosząc ją na jego szyję. Położyłam go na materacu obok siebie, upewniając się, że nie odgryzie mi przy okazji nogi. Utrzymywałam stały, jednostajny dryf, nie dopuszczając do naszej dwójki emocji, które mogłyby w jakikolwiek sposób podrażnić już i tak zdenerwowanego wilkołaka. Gdy przerzucił swój pysk przez moje nogi - nie protestowałam, zaczynając powoli go głaskać, uważnie przeczesując palcami nieco zabrudzone, ale nadal aksamitne w dotyku, futerko.
— Wiesz, musi ci się nudzić tutaj za każdym razem sam — mruknęłam, odchylając głowę do tłu i opierając ją o ścianę. I zaczęłam mówić. I mówić. I jeszcze więcej mówić. To był potok słów, praktycznie ledwie zrozumiały bełkot, bo mówiłam o wszystkim. Komentowałam nauczycieli, uczniów, wspominałam ciekawostki, streszczałam dotychczasowe wydarzenia, a bestia z każdą chwilą emanowała mniejszym zdziwieniem, a większym rozbawieniem, co wzięłam za dobry pewnik. Lawirowałam między tematami, obrzucając wymyślnymi epitetami wyraźny i ewidentny alkoholizm Mińska, żeby przeskoczyć do dalszej paplaniny.

x X x

— ... i kompletnie tego nie rozumiem, ale znowu jest jakaś rozróba, której być nie powinno, jak zwykle zresztą, ale wyjątkowo udało się mi ją odciągnąć. Wiesz, że nawet dostałam książki? Literatura wilkołacza jest głupia, serio, przeszukiwanie źródeł i znalezienie tych prawdziwych, oficjalnych, a przede wszystkim opierających się na faktach, graniczy z cudem. Dużo roboty, mało ogaru. Oh, oczy zaczynają ci bladnąć, już tyle czasu minęło? Nie zamykaj ich, nie powinieneś.
— ...
— Tak, wiem, jak to brzmi, ale masz naprawdę ładne oczy, nie zamykaj ich. Chyba że chcesz spać, a chcesz spać?
— ...
— No tak, w sumie to głupie pytanie, znając profesora, to aktualnie karmiłby pan raka albo zadręczałby się pan niewiedzą uczniów. Kartkówki są złe, wiedział pan? Uczniów nie powinno się denerwować, tyle na głowie mamy, że nawet Van odwaliła jakąś dziwną rzecz, co skończyło się spaleniem salki artystycznej.
— ...
— Wiedział pan to? Oh, pan zawsze jest koło kłopotów, jak to jest możliwe? I pewnie paplę już bez sensu w tym momencie. Spokojnie, możesz iść spać.
— ...
— Ej, z tymi oczami to nie miało tak brzmieć!
— ...
— Przepraszam, już nie przeszkadzam, daję ci spać.

x X x

— ...
— Tak, wiem, ja też nie mogę spać. Skąd jesteś?
— ...
— No tak, głupie pytanie.
— ...
— Przepraszam, że przyszłam tak późno. Mińsk mówił o innej godzinie.
— ...
— Wiem.

xXx

Nie wiem kiedy zasnęłam, nie wiem jak, po prostu głowa sama położyła mi się na miękkim futrze, a gdy ponownie otworzyłam oczy, poczułam jakieś ciepło przy policzku.
Profesor stał przede mną, już w ludzkiej formie. Zamrugałam killukrotnie, sennie przewracając się na bok, żeby zaraz po zorientowaniu się sytuacji poderwać się na nogi.
— Dobrze się pan czuje? — spytałam niepewnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis