Twarz profesora zaczęła przypominać odcieniem skórkę pełni dojrzałego pomidora, dlatego podniosłam się nieco wyżej, wyprostowałam się i starałam się wyglądać na tyle naturalnie, żeby nie dostrzegł mojego zmieszania. Empatia ułatwiała mi przejrzenie jego emocji, które aktualnie były jedynie wirującymi barwami, wielodźwięcznymi okrzykami przemieszanymi cichym szeptem, co tylko sprawiło, że ból głowy zaczął powracać, a jedna kwestia szczególnie mnie zastanawiała - skąd ta nagła zmiana atmosfery?
— Lekkie bóle, ale tak jest zawsze, musiałem się mocno rzucać — mruknął szybko. — Powinienem raczej spytać się, czy panience nic nie jest. Wszystko dobrze? Członki na miejscu? Zasnęłaś, więc raczej tak.— Uśmiechnęłam się szeroko, poszło... łatwiej niż sądziłam? To chyba dobre określenie, choć skrajnie głupie, ostatecznie widocznie profesor miał lepszą pełnię, żeby dać się poprowadzić równie słabemu empacie.
— Spokojnie, nic się nie stało, daliśmy radę.
— Daliśmy radę, raczej panienka dała. Dziękuję. — Niepewnie sięgnęłam dłonią w kierunku paczki fajek, którą wysunął w moją stronę mężczyzna. — Wspólne dokarmianie zwierzątka zawsze w modzie — skwitował.
x X x
— Wrócę przed egzaminami, napiszę je i dopiero wtedy wyjadę. Chcę formalnie skończyć ten rocznik.
— F.S.HW.2, wolę zobaczyć cię w przyszłym roku na rozpoczęciu, a nie miesiąc po. — Zerknęłam kątem oka na trzymaną w dłoni dyrektora kopertę.
— Tak jest.
x X x
Plecy piekły. Cholernie. Miałam ochotę zwinąć się w kulkę i czmychnąć już teraz, zamiast czekać bezsensownie na egzaminy. Wypełnienie kolejnego arkusza gwarantowało mi tylko większy ból głowy, który od kilku dni jakoś zapomniał, że co jakiś czas powinien opuścić moją głowę. Na razie nie wyglądało, żebym dostała jakiegoś zakażenia, obsługa w salonie była naprawdę profesjonalna, a polecenie od profesora dodatkowo ułatwiło całą sytuację.
Dlatego wlokłam się, wyjątkowo niemrawo, w kierunku sali nauczyciela, chcąc mu podziękować i pożegnać cię przed wyjazdem. Bliskość egzaminów skutecznie utwierdzała mnie w przekonaniu, że w tym roku szkolnym raczej go już nie zobaczę, a przynajmniej - okazji mogłoby nie być.
I z jednej strony mogłabym mówić, że chodzi tylko o podziękowanie za pomoc z tatuażem, ale doskonale wiedziałam, że sama musiałam ostatni raz spojrzeć w dwukolorowe oczy. Uśmiechnąć się. Wyjść. I prawdopodobnie już nie wrócić.
Zapukałam o futrynę drzwi, następnie zrobiła krok naprzód, przypatrując się, jak mężczyzna zabawia się ołówkiem. Wyglądał na zdecydowanie młodszego niż w rzeczywistości, zwłaszcza z tym niesfornym, chłopięcym uśmie...
Stop.
Uśmiechnęłam się szeroko, wchodząc bardziej do środka.
— Chciałam podziękować — powiedziałam pewnie, bojąc się, że zaraz dopadną mnie wątpliwości. — Za wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz