piątek, 6 października 2017

Od Hannah, CD James

Pukanie do drzwi. Pierw ciche, ale powoli zaczyna zmieniać się w coś głośniejszego. Szybkie ogarnięcie sytuacji zajmuje mi niecałą sekundę. Nie ma Hanabi, nie ma Ayi, które otworzyłyby za mnie drzwi, wszystkie opuściły pokój już ponad pół godziny temu, z jakąś niezwykle ważną sprawą. W razie czego schowam się w łazience i będę siedzieć przez dwa dni. Dwulitrowy zapas jest, wafle ryżowe też się powinny znaleźć.
Dobra, Hannah, nie świruj, to nie żaden gwałciciel.
Otworzyłam drzwi bez żadnego przekonania. Na progu stał ten chłopak z parapetówy. Zaraz, jak mu tam...? Do tej pory nie jestem pewna, czy ma na imię James, ale opis się zgadza co do chłopaka z samorządu.
— Słucham? — odpowiedziałam najmilej, jak potrafiłam, przenosząc ciężar ciała na drugą nogę.
Ogarnęłam wzrokiem stos papierzysk, leżących na prawie że uginającym się biurku. Stało się, jak stało. Stwierdziłam, że mogę się w końcu na coś nadać i pomóc, ale patrząc na stolik, miałam przeczucie, że był to jednak zły pomysł. Czy nie mogłam nadać się w bardziej... interesujący sposób? Polegający, chociażby na liczeniu kwiatków na łące, czy małp w oranżerii? To będą długie godziny. Bardzo długie, spędzone prawdopodobnie w ciszy i spokoju.
— Jesteś pewny, że Heather i Dexter są zajęci? — wybąkałam w końcu słabym głosem, kątem oka spoglądając na Jamesa. Leciutko, prawie niedostrzegalnie wzruszył ramionami, siadając na wygodnym krześle, obok biurka. Zaczęłam przeglądać stertę papierzysk, co jakiś czas podnosząc wzrok na zajętego czymś blondyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis