Chciałem się odezwać, ale wizja dalszych kłótni i rozmów Eternumów była kusząca. Latające ciastka, pstryczki w nos, szybkie wymiany zdań, jeszcze szybsze riposty, a wszystko przeplatane wspaniałą, rodzinną atmosferą. Zazdrościłem Pel. Nieco narwani, ale zdecydowanie warci uwagi i poświęcenia tej chwilki. Dwóch. Dobrze, kilkunastu. Zdecydowanie wielu, długich chwil, najlepiej przy herbacie od Pel.
— To tak, żebym nie straciła głowy i nie musiała lecieć po truskawki na ugłaskanie Pel, opowiesz coś o sobie? Wiem, że to niekomfortowe, gdy trójka osób, w tym przerośnięty idiota, cichutki rudzielec i gderliwa wiedźma każą ci się spowiadać, bo tykasz kwiatka z ich ogrodu, ale wolę być przezorna. — Nagle zwrócono się do mnie. Wolałem nie wtrącać się w wartko płynącą rozmowę, rodzinka pewnie długo się nie widziała, a do tego czułem się jak piąte koło u wozu.
Pelcia ciągle wpatrywała się we mnie wzrokiem "Nie chcesz, nie odpowiadaj", Mordechaj próbował się uspokoić, Radia dalej siedziała w spokoju, a Vicia przewiercała mnie na wylot, swoim morderczym spojrzeniem. Podrapałem się niezdarnie po karku. Co niby miałbym o sobie powiedzieć? Jestem mutantem bez wiedzy o swojej rasie? Koleguję się z Pel? Lubię lemoniadę, czy może powinienem pokazać poduszki na łapach? Dlaczego jestem tak obrzydliwie nudny?
— Tak właściwie, to chyba nie mam za bardzo, o czym opowiadać, nie chcę wam przeszkadzać, ba, nawet nie wiem, o czym miałbym mówić... — Ciche bąknięcie, ściśnięcie dłoni pomiędzy udami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz