Dziwne imię, nazwisko Pelci i zdecydowanie za dużo wrzasków, przez które miałem ochotę pozbawić się bębenków słuchowych w trybie natychmiastowym. Nim zdążyłem cokolwiek zrobić, Jaśmin wyleciała jak z procy, pozostawiając po sobie tylko słodki zapach swojego ciała i herbaty, rzucając coś o latających gryzoniach. Latających gryzoniach? Czemu mnie to nie dziwi?
Powoli ruszyłem za blondynką, przysłuchując się wrzaskom, którymi wyrażana była niezwykle... interesująca konwersacja? Dziewczyna kicała radośnie daleko przede mną, podczas gdy mi zostawało powłóczyć powoli łapami, zastanawiając się, czy wtrącanie się w sprawy rodzinne niesławnych Eternumów, to dobra decyzja.
Koniec końców wylądowałem na korytarzu, przyglądając się Pelci, którą właśnie przytulał jakiś wyrośnięty, ba, przerośnięty chłopak. Oczywiście jak skończony debil musiałem wypowiedzieć imię dziewczyny, cofając przy okazji głowę i dorabiając sobie drugi podbródek, znany również jako Ben. Wszystkie spojrzenia padły na mnie, Pelcia została ukryta za chłopakiem, który niebezpiecznie szybko się do mnie zbliżał, przyprawiając mnie o zawał, gęsią skórkę i palpitację serca. Borze wszechlistny, jestem za młody, żeby umierać.
Gładkie cofanie się wraz z nadchodzącym mężczyzną, nabieranie tempa, zabawa w walonego kotka i myszkę.
Mówiłem sobie od początku szkoły, nie zadawaj się z nikim, to nie wyjdzie ci na dobre, uciekaj, po prostu przebimbaj tę klasę. Oczywiście musiałem zignorować nawet własne postanowienia, a teraz starałem się wydrapać na parkiecie testament.
Borze miej mnie w opiece.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz