środa, 4 października 2017

Od Aureliona, CD Alex

— Uśmiechnij się, Aurel. I zdejmij ten cholerny kaptur, przecież to nic. Jesteś, jaki jesteś, i to nie jest złe. Wręcz przeciwnie, jesteś zajebiście inny i ciekawy. W przyszłości wyjdzie ci to na dobre i będziesz mi pchał te łapy w twarz. — Przewróciłem oczami na słowa chłopaka, który zachowywał się gorzej niż pięcioletni bachor. Mógłbym zarzucić ripostą, odzywką czy po prostu charknąć na białowłosego, ale koniec końców po prostu westchnąłem i zająłem miejsce obok mentalnego przedszkolaka. 
Zerwał z mojej głowy kaptur, przyprawiając mnie o dreszcze i delikatne zdenerwowanie. Jeśli chcę mieć zasłoniętą twarz, to ma być zasłonięta, co w tym trudnego do zrozumienia? Widocznie dużo, bo chłopak zdawał się zwyczajnie ignorować moje prośby.
Oczywiście dzieciak, jak to dzieciak, zaczął latać wszędzie, tylko nie tam, gdzie trzeba. A to cukiernia, a to sklep z zabawkami, a to herbaciarnia. "Aurel popatrz!", "Aurel patrz!" "Aurel!". Miałem ochotę trzepnąć go w łepetynę, zaciągnąć pod pachę i wynieść do tego szewca, czy kto to tam był. Byle mieć przymiarkę za sobą, byle uciec do akademika i więcej nie pokazywać się w miasteczku. Po prostu nie.
— Możemy zrobić to, po co przyszliśmy i mieć to z głowy? — jęknąłem, zerkając na rozbieganego chłopca. Uroczego, rozbieganego chłopca.
Byłem zbyt oschły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis