poniedziałek, 2 października 2017

Od Amadeusza, CD Van

Ledwo wyszedłem z sali. Nie zdążyłem nawet porządnie przejść się po korytarzu, rzucić znudzonym spojrzeniem po pojedynczych łepkach, które przemykały się po szkole, udając, że nie wiedzą o co może nam chodzić. Ledwo to zrobiłem, a inne ciało wbiło się w moje plecy, odbiło się, prawie upadło. Chwyciłem ramiona rozdygotanej Afroamerykanki, ścisnąłem je mocniej, starając się przywrócić ją do rzeczywistości, bo panika znowu poczynała odbierać jej resztki zdrowego rozsądku. Ściągnąłem brwi zaniepokojony tym, co dzieje się z dziewczyną. Miałem nadzieję, że nie zejdzie mi na środku korytarza, jeszcze tego brakowało w mojej krótkiej karierze pedagoga.

— Tam, płyn, muzyka, hałas, rysunek, dym — szeptała, biegając oczami po całym świecie. Kuleczka zawirowała, wpadła do dziurki, zapalając tym samym mrygadełko w mojej głowie. Otworzyłem szerzej oczy, odstawiłem dziewczynę do pierwszego lepszego ucznia, a sam pognałem w stronę sali, z której wylatywały chmury dymu. 

xXx

Skończyło się na tym, że pracownia plastyczna została zamknięta do czasu całkowitego wywietrzenia, usunięcia resztek płynu i skażonych nim przedmiotów. Wywar, co prawda jest bardzo ładny, ale równie mocno niebezpieczny. Vanillia i ja dostaliśmy porządny wykład od Mińska na temat zasad bhp, ja otrzymałem dodatkową rozmowę o traktowaniu uczniów, przewrócenie błękitnych oczu Heather i kilka przekleństw spod nosa Adama. Sam starałem się nie utrudniać życia nastolatce, już wystarczająco dużo stresu się najadła.

— Trochę nabroiliśmy — skwitowałem całą sytuację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis