Trajkotała jak dopiero co nakręcona pozytywka. Powoli wpadała w amok, język się plątał, słowa wypływały co najmniej chaotycznie. Zwracała się bardziej do siebie, aniżeli do mnie. Oddychała ciężko, z trudem łapiąc życiodajny len. Czerwień powoli malowała się na jej buzi, usta drżały, a słowa cichły. Im bliżej byłem, tym bardziej się oddalała, jak przerażone, dzikie zwierzę.
Nie chcę pana przymuszać.
Do czego?
O czym mówisz, Heather?
— Hej, spokojnie. — Dupa, przestań, Amadeuszu. — Powoli, uspokój się. — Łatwo ci mówić. — Wdech. — Przestań. — Wydech. — Słyszysz? — Nie panikuj. — Dosięgnąłeś jej ramienia, zadowolony z siebie? Przestań, natychmiast, zachowujesz się irracjonalnie, jesteś skończonym głąbem. — Oddychaj, tylko spokojnie, nie łapczywie. — Dlaczego wręcz słyszałeś jej krzyk? Przecież przez cały czas milczała, roniąc pojedyncze łzy.
Przetarłem delikatnie drżące ramiona, lekko bujnąłem nastolatką.
Spokojnie, Heather, jesteś tu, ja tu jestem, wszystko jest dobrze, wszystko będzie dobrze. Tylko nie płacz, nie krzycz, a jeśli już, to o pomoc. Chcę pomóc. Umiem pomóc.
Dalej ciężko oddychała, dalej wyglądała, jak kierujące się instynktem przetrwania, zwierzę.
Umiesz panować nad wzrokiem, nie gań nim, niech nie będzie pokpiwający, a ciepły, najcieplejszy, na jaki umiesz się zmusić.
Gdybyś był młodszy i zdecydowanie głupszy, ucałowałbyś miękkie usta, zdając się na radę "Uspokój oddech", bo w końcu zwalniasz tempa podczas zbliżenia.
Gdybyś był mądrzejszy i zaradniejszy, uważałbyś na wielu szkoleniach i wiedziałbyś, co masz robić Ale nie byłeś, więc zostawało ci tylko nieporadne masowanie ramion, chaos w głowie i szczera nienawiść do samego siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz