Chwila spokoju po zaspaniu, zmuszeniu do szybkiego śniadania. Brzmi dobrze? Oczywiście, tylko dlaczego nie mogę tego zrealizować? Blondynka była jak mucha, niby uciekła, ale zaraz pojawia się na kolanie i ucieka, zanim zabijesz. Skończyłem więc robić kanapki, usiadłem do stolika bez pośpiechu i spojrzałem na nią.
— Oczywiście, że tak. Jak najbardziej kwestia tylko czy będzie to dobra decyzja. — Zacząłem zjadać kanapki, kęs po kęsie, uważnie obserwując wyraz twarzy aktualnej towarzyszki. Nie wolno wykorzystywać ludzi, ale sama się prosiła. Byłem zmęczony, zirytowany Adamem i zagubiony przez zachowanie Aurela. Nie mówił mi wszystkiego. Dziewczyna patrzyła wyczekująco.
— Ostatnio
siedziałem ciągle u dyrektora, gorzej się czułem, byłem ospały i nie zdążyłem nadrobić wszystkiego. Zaległości spowodowane nieobecnością na pewno byłyby pestką dla uczennicy drugiej klasy. Za cholerę nie rozumiem też pewnego wypracowania, pomogłabyś mi i z tym? — Wyraz twarzy drugoklasistki zmienił się gwałtownie. Na pewno nie spodziewa się takich słów. — Potem możemy wybrać się na obrzeża miasta po kebaba, w końcu ta ambrozja jest w każdym świecie. I spełnisz misje kilograma malin. Nie pytaj, o co w tym chodzi. — Wepchnąłem do ust resztkę kanapki, kiedy zaczęto nas
grzecznie wyrzucać. Wyczekiwałem reakcji dziewczyny, potrzebowałem tego. A ona? Sama się zalęgła i knuje jak mucha. Nie ma mowy, nie zajmę się tymi pożeraczami czasu sam. — Więc?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz