Od razu po jego pytaniu uśmiechnąłem się szeroko, zgodził się, a to wystarczyło, żeby wskaźnik dobrego humoru zaczął gwałtownie szaleć, a w pewnym momencie wybuchnąć. Schowałem dłonie między udami i zastanowiłem się przez chwilę. Naleśniki na słono? Nie, to już było w wersji słodkiej. Jakieś danie z makaronem? Nie będę kazał mu się męczyć.
— Mogą być kanapki, nie ma problemu. Chyba bardziej chodzi mi o czas, a nie jedzenie. — Wzruszyłem ramionami i schowałem wszystkie książki z zeszytami do torby, mózg mi parował, koniec na dzisiaj. Adam tylko skinął głową i skierował się do biurka, żeby zacząć odkładać papiery na miejsce po całej dzisiejszej pracy. Wreszcie. — W takim razie pójdę odłożyć rzeczy do pokoju i przyjdę pod twoje mieszkanie za pół godziny, w porządku? — Nie czekając na odpowiedź, skierowałem się do drzwi, a potem pognałem do siebie, omal nie potykając się na schodach. Takie zakończenie żywota byłoby nieprzyjemne. Wpadłem do pomieszczenia i rzuciłem torbę na łóżko, a potem przebrałem koszulkę na sweter, był o wiele wygodniejszy. Spojrzałem na komórkę i westchnąłem głośno, mam jeszcze 25 minut. Usiadłem na łóżku. I... siedziałem. Nogi skakały, ręce ocierałem o siebie raz po raz, starając się pozbyć nieprzyjemnego uczucia spocenia. Zachowywałem się jak zauroczony szczeniak, a naprawdę tego nie chciałem. I przyznaję to po raz kolejny. Panuj nad sobą Alex!
Siedziałem i starałem się ułożyć myśli kolejne dwadzieścia minut, co innego mi zostało? Przyjdę do Mińska, usiądę i znowu zacznę robić z siebie idiotę? Nigdy. Wstałem, zgarniając komórkę do kieszeni, a potem zawlokłem się do mieszkania mężczyzny. Nie pukałem, po prostu wszedłem. — Jestem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz