Podnosiłem wzrok na zdenerwowanego chłopaka, ogon zamiatał powietrze bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Był zdenerwowany, bardzo zdenerwowany. Upiłem kolejny, mały łyk lemoniady i wepchnąłem do ust kawałek ciastka. Ostatni autobus odjeżdżał za pół godziny, a przynajmniej ten, który pozwoli nam wrócić o normalnej godzinie, po której nikt nie będzie krzyczał z powodu długości naszego wypadu.
— Masz rację, przesadził. Powinienem był mu wygarnąć, przepraszam, to moja wina. Następnym razem postaram się znaleźć kogoś innego lub sobie darować. Nie chcę, żebyś czuł się źle. — Uśmiechnąłem się do niego niepewnie, humor i zachowanie Aurela było przytłaczające. Od samego rana miał dziwny humor, był bombą, która mogła wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie. Czerwone ślepia wierciły we mnie dziurę, wymagając uciszenia się. Skoro tak – będę cicho.
Wyłożyłem kilka rubli za przekąskę i wstałem od razu, gdy ten również skończył. Nie będę czekał, skoro ktoś pokazuje, że chce ode mnie odpocząć.
— Wpadniemy jeszcze do sklepu po jakieś słodycze do akademika, a potem od razu na autobus. Mamy pół godziny. Powinniśmy zdążyć bez problemu. — Zlustrowałem dokładnie wzrokiem postawę Fasolki, nie wyglądał na zadowolonego, ale może to po prostu moje odbieranie jego zachowania? Cholera to wie. Pora na kupno tygodniowego prowiantu, z którym wpadnę któregoś wieczoru do pokoju przyjaciela. Muszę wynagrodzić mu moją nieobecność spowodowaną przesiadywaniem u Adama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz