Przez chwilę milczałem, jednak zaraz roześmiałem się głośno i serdecznie. Z jednej strony nie był to zły pomysł, z drugiej zdecydowanie miałbym trudności z poruszaniem się, z trzeciej nie miałem zielonego pojęcia, czy to coś by dało. Miałem uciążliwy dar do robienia sobie krzywdy pomimo wszelakich ubezpieczeń i ochraniaczy. Chyba nawet pancerny schron by mnie nie uratował. Poza tym…
— To bardzo kusząca rada, ale mi prawdopodobnie nic nie pomoże. Chociaż… — Wzruszyłem ramionami. — Może kiedyś, spróbować nie zaszkodzi. Gdzie mogę znaleźć na wszelki wypadek duże zapasy foli bąbelkowej? — dodałem z rozbawieniem.
Po dłuższej chwili przeszliśmy do dalszej części wprowadzania, gdzie chłopak tłumaczył mi co, gdzie i jak. Otrzymałem też kuralet, którego działanie również mi wyjaśnił. Ogółem mnóstwo rzeczy, które starałem się upchnąć w swojej lichej pamięci, brrr. Minusy nowych miejsc.
Gdy zbliżaliśmy się ku końcowi naszej małej wycieczki i ostatniemu przystankowi, jakim był mój pokój w akademiku, cieszyłem się, że po drodze udało mi się nie zabić. Zdecydowanie przedwcześnie, ponieważ ledwo przekroczyłem próg i się kuźwa wyłożyłem na podłodze, robiąc za drugi dywan. Po prostu cudownie. Starając się nie krzywić, przewróciłem się na plecy i spojrzałem na Jamesa. Uniosłem dłoń w geście, że żyłem, nie byłem martwy, trumny nie trzeba szykować.
— Podłoga zaiste wygodna, nie mam zastrzeżeń — parsknąłem, zbierając się z podłoża po raz drugi tego dnia. — I cofam swoje ostatnie słowa. Gdzie mogę znaleźć w trybie natychmiastowym folię bąbelkową? Przekonałem się do tego pomysłu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz