Chociaż ostatnio spędzałam coraz więcej czasu poza pracownią artystyczną, ucząc się do egzaminów i poznając nowych ludzi, to nadal uwielbiałam to miejsce. Czułam się tu naprawdę dobrze, tworząc coraz to nowe obrazy. Jedyną przeszkodą były dźwięki dochodzące z sali muzycznej. Varen grał, najczęściej na gitarze. A grał dużo i grał często. I chociaż czasem muzyka była naprawdę ładna, melodyjna, i można było się w nią wsłuchać, czasem na dłużej, to mimo wszystko przeszkadzała mi. Parę dni temu rozmawiałam z Hanabi, która znam głównie z tego, że podziwia moje prace, i poprosiła mnie o pomoc. Powiedziała, że bardzo by chciała malować, ale nie wie jak się do tego zabrać. Stwierdziłam, że co mi szkodzi, zaoferuję jej pomoc. Dlatego wczoraj po południu złapałam ją na korytarzu i powiedziałam jej, że dzisiaj o trzeciej w nocy może przyjść. Najpierw się zdziwiła, ale wytłumaczyłam jej, iż taka dziwna pora wynika z tego, że jest mniejsza szansa, że Varen będzie grał, a więc także, że nasza lekcja się nie uda. Stwierdziłam, że skoro muszę być tam o trzeciej, to bez sensu w ogóle iść spać. Dlatego wieczorem udałam się do pracowni, odrobiłam lekcje, skończyłam obraz, odpoczęłam na starej kapanie, która tam stała, no, może troszkę przysnęłam, i czekałam za Hanabi, która już wkrótce miała się pojawić. Jednak gdy wybiła trzecie nikt się nie pojawił. I o trzeciej trzydzieści nadal nikt. Dopiero za dwie czwarta rozległo się pukanie do drzwi. Wreszcie. Do sali wpadła dziewczyna, dysząc i mówiąc coś szybko i niezrozumiale o budziku, który nie zadzwonił, i zablokowanej łazience na górnym piętrze. Hm, trzeba będzie to jutro zgłosić. Tymczasem trzeba było się zająć fioletowowłosą, która chyba założyła koszulkę lewą stroną. Podałam jej fartuch, wyciskając farby i ustawiając sztalugi.
– A więc, co konkretnie chciałabyś zrobić? – zapytałam się dziewczyny, odwracając się w jej stronę.
– A więc, co konkretnie chciałabyś zrobić? – zapytałam się dziewczyny, odwracając się w jej stronę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz