Heather. Zapamiętać, wkuć, wypisać sobie wielkimi gryzmołami gdzieś na jednej z pustych ścian umysłu, wydrapać złamanym paznokciem w obdartym parkiecie. Po prostu nie zapomnieć i wspominać z uśmiechem, gdy ktoś napomni o blond falach, które łagodnie okalały jej twarzyczkę.
A ja? Jak się nazywałem? Nie pamiętałem, bo myśli opływały w uczuciu beztroski i aury spokoju biblioteki, która i tak zdawała się być groźna. Może jednak to tylko słowa, które obiły się przelotnie w mojej głowie i wyleciały z niej szybko, pozostawiając za sobą jedynie widmo wrogości i przestrogi.
— Amadeusz. Nie brzmi tak wdzięcznie, ani melodyjnie, ale chyba nie jest, aż tak źle. — Posłanie delikatnego uśmiechu nieco wybitej nastolatce, która wydawała się strapiona. Może to tylko moje wyobrażenia, które zawsze odbiegały od rzeczywistości, oddalone co najmniej o kilometr.
Przelecenie wzrokiem po pomieszczeniu, które mogło pochwalić się pokaźnymi rozmiarami i dużą ilością zakamarków, zakodowanie co ciekawszych faktów z wyglądu biblioteki, a na koniec krótkie rzucenie prośbą.
— Zechce mnie pani oprowadzić po szkole i poopowiadać o niej? Wiem, że jestem nieco wymagającą personą, a panienka ma pewno dużo rzeczy na głowie, ale byłbym w siódmym niebie, gdybyś na to przystała. — Zwrócenie się na ty. Źle.
Cóż poradzić na to, że pragnąłem spędzić z tą osóbką jak najwięcej czasu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz