To był dla mnie bardzo udany dzień. Z sali muzycznej dochodziły raczej ciche, smutne melodie, które aż tak mi nie przeszkadzały. Varen pewnie miał zły dzień. Nagle, nie wiadomo skąd, przyszła mi do głowy pewna myśl. A gdyby tak może przejść się do sali obok i sprawdzić, co się dzieje? Zazwyczaj wizyty tam łączyły się z tupaniem, krzyczeniem i innymi nieprzyjemnymi sposobami wyrażania swoich emocji. Chyba nikomu nie przeszkodziłoby jednak, jakbym weszła tam raz w troszkę innej atmosferze? Siedziałam tak i myślałam, kiedy rozległo się trzykrotne pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek, było już po dwudziestej. Kto mógłby o tak późnej porze jeszcze przychodzić mnie odwiedzić? Przypomniałam sobie duchy krążące po bibliotece, ale kto tam wie, czy nie zaszły trochę dalej. Na szczęście drzwi lekko się otworzyły i pojawił się w nich Foma. Ciekawe, nigdy tak naprawdę z nim nie gadałam. Najwyżej jakieś cześć na korytarzu, ale nic więcej.
– Halo? – mruknął nieśmiało, jakby się bał. Phi, niby czego, bo chyba nie mnie? Odłożyłam pędzel, wytarłam ręce w fartuch, wstałam i uśmiechnęłam się promiennie do chłopaka.
– Słucham, w jakim celu przychodzisz? – zapytałam, wsłuchując się w muzykę, która grała coraz ciszej i ciszej, w miarę jak zamykały się drzwi. Była bardzo przygnębiająca, może powinnam przemyśleć pomysł, aby dzisiaj pójść i odwiedzić Varena.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz