— Istnieje szansa, że wpadniesz ponownie za dwie godziny, a ja w tym czasie nie będę profanował twoich oczu widokiem najwspanialszego kompana do picia tego świata? — Zamrugałam parokrotnie, zastanawiając się, co ja właściwie robiłam. Stałam pomiędzy plamą, rozwalonym na fotelu żywym miśkiem oraz dyrektorem, który wyglądał na zirytowanego samym faktem, że oddychałam. Wodziłam wzrokiem od swojego przyjaciela do Mińska i z powrotem, znowu nie do końca wiedząc na kim zatrzymać spojrzenie, aż spuściłam je na swoje stopy, a z moich ust wydostało się westchnięcie.
— To ja może... — Odchrząknęłam, mrużąc oczy. — Pójdę po te ciastka — wymamrotałam cicho, ale wystarczająco głośno, żeby mnie usłyszeć. Uśmiechnęłam się blado i krótko, czując się trochę jak królik, która tylko czeka na odpowiednią chwilę by uciec.
— Czekoladowe! — rzucił Vladdy entuzjastycznie, zanim wyszłam. Przewróciłam oczami, mimowolnie unosząc kąciki ust wyżej. Miś mojego brata został kompanem do picia dyrektora. Teraz tylko czekać aż moj Amigo zostanie asystentem nauczyciela od samoobrony albo elementem ochronnym AWU, który rozkładałby wszystkich intruzów na łopatki. Ale, ej! Szalik byłby dobrym ochroniarzem.
***
Pięć pudełek różnych rodzajów ciastek to przesada? ...Nieee, znając Vladdy'ego dziesięć minut później po ciastkach nie będzie śladu.
Kręciłam się po korytarzu, nie wiedząc czy wchodzić czy jednak pozostać na bezpiecznym korytarzu i nie wiedzieć, jak dużo wypili. Amigo otulił mnie sobą, a ja wtuliłam policzek w materiał.
— Chyba ktoś ci ukradł przyjaciela, Amigo — parsknęłam, a szalik dźgnął mnie w bok. Zachichotałam cicho. Ubrania też są zazdrosne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz