Koszmar, konwalie i krwawe narcyzy poszły w zapomnienie, kupno doniczki z eszewerią wylądowało na szczycie listy priorytetów, ale zaraz strąciły go majaczące na horyzoncie testy. Przygotowania do egzaminów mijały mi w nieogarze i niepokoju, ale z ogromną chęcią się nimi zajęłam. Zwłaszcza, że nauczyciele nas straszyli, a biblioteka nadal zachowywała się dziwnie, po prostu wykopać sobie grób o głębokości czterech metrów i umierać. Jednak koniec końców skończyłam z zadowalającym wynikiem, jak na automatyczne pisanie, bez kontaktowania ze światem i dłuższego przemyślunku. W sumie zależało mi jedynie na przyrodniczych.
Westchnęłam cicho, starając się szybko i dokładnie zrobić notatkę. Biblioteka źle na mnie działała. Od wydarzenia z Fintanem oraz obrazami nie przychodziłam tutaj, jeżeli nie było takiej konieczności. Cóż, wiedza do pracy domowej była konieczna.
Podskoczyłam przestraszona, gdy na stoliku z głośnym hukiem wylądowała książka. Już myślałam, że to jakiś zamach budynku na moje życie, ale to był tylko Aurelion.
— Witaj, Pelciu. — Odwzajemniłam uśmiech, uspokajając swoje serce oraz burze emocji. Z tego co widziałam na tablicy, to chłopak zdał, więc nie musiał szykować się i siedzieć na poprawkach.
— Dzień dobry, Aurelionie — przywitałam się, odkładając długopis na bok. — Co u ciebie? — spytałam. Dość dawno go nie widziałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz