poniedziałek, 11 września 2017

Od Jane, CD Rishima

Dziewczyna energicznie zaczęła jeść kanapkę. Bidulka, musiała być strasznie głodna... Zaproponowałam jej wspólne wyjście. Nie wiem dlaczego. Miałam problem z poznawaniem nowych ludzi, ale bardzo uciążliwy był fakt, że większości osób z tej szkoły nie znałam nawet imienia. Zastanawiałam się, czy powinno się to zmienić. Zerknęłam na dziewczynę, która szukała czegoś w swojej torebce. Wyjęła z niej notes i zaczęła go przeglądać. W gimnazjum, za namową koleżanek, też prowadziłam "notes", niestety tragiczny w skutkach, bo po trzech dniach kiedy przypadkowo zostawiłam go na szkolnej ławce, nauczycielka od biologii znalazła w nim głupie komiksy ze swoim udziałem oraz większości innych nauczycieli. Skończyło się na upomnieniu od dyrektora, uwadze i wezwaniu rodziców do szkoły. Dlatego od ostatnich kilku lat uważałam wszystkie notesy, pamiętniki i inne takie w których trzeba było cokolwiek zapisywać i planować za ogromne zło, więc nie tykałam się ich. Prawdopodobnie dlatego byłam teraz taką bałaganiarą i w ogóle. Ale czy jest sens planowania absolutnie wszystkiego? Czasem trzeba iść na spontana (na przykład ja robię tak zawsze i jeszcze żyję...).

Z rozmyśleń wyrwało mnie wesołe "Chętnie" Rishimy. Aha, tak, tak, jak zwykle dałam się za bardzo ponieść wyobraźni. Udało nam się niepostrzeżenie przejść obok szkoły. Zaraz zaczynała się pierwsza lekcja, więc nieciekawie by było, gdyby jakiś nauczyciel zauważył, że wybieramy się na wagary. Lecz nic takiego się nie stało. Sprawnie pobiegłyśmy w stronę lasu, po chwili wtapiając się w siedlisko komarów, kleszczy i innego, przeobrzydliwego robactwa. Popsikałam się śmierdzącym sprayem na robaki i dałam blondynce też się popsikać. Podziękowała. Usiadłyśmy na ławkach w owej altance, podziwiając piękno natury. Może i chwila takiego wytchnienia nie była taka zła? W pokojach, które rzadko opuszczałam był ogromny zaduch, a świeże powietrze dobrze robiło na umysł, jak to mawiała moja babcia. Temperatury nieco odpuściły a na dworze można było czuć, że wielkimi krokami zbliża się wiosna. Zerwałam kilka kwiatków, które rosły w pobliżu. Pachniały pięknie. Dziewczyna też chciała powąchać, więc dałam jej różnokolorowy bukiet.
— A-a-apsik! — Rishima kichnęła trochę dziwacznie. Zaśmiałam się.
— Mam alergię — wyjaśniła, w przerwie pomiędzy następnym psiknięciem. 
— Masz alergię, ale chyba lubisz kwiaty, naturę i inne takie? — zapytałam. Odpowiedziała oczywiście twierdząco. 
— Jesteś w drugim roczniku? — zapytała. Zawstydziłam się lekko, ale wiedziałam, że nie wypada mi jej okłamać. Tym bardziej, że to czy tak się wyda.
— N-nie, w pierwszym. Nie zdałam — przyznałam ze skruchą w głosie. Czy dla takich momentów jest warto się uczyć? 
— Oo, współczuję — powiedziała ciepło. 
—Masz jakieś rodzeństwo czy coś w ten deseń? — Nieudolnie próbowałam zacząć rozmowę. 
—Nie mam — odpowiedziała. — A ty? Pogadałyśmy sobie trochę, dowiadując się o sobie różnych ciekawych rzeczy. Trochę denerwowało mnie to, że Rishima cały czas wspominała o swoich planach. Co prawda, sama też posiadałam plany, marzenia i cele, ale nie zaczęłam jeszcze planować całego swojego życia co do minuty, wraz z tym, o której godzinie pójdę do toalety. Ciekawiło mnie, dlaczego dziewczyna jest aż taka planowa.

Kiedy zobaczyłam, że zostało ostatnie piętnaście minut do rozpoczęcia kolejnej lekcji, zaczęłam się już zbierać po powrotu, w duchu modląc się, żeby nikt mnie z Rishimą nie zobaczył. Chwila, gdzie ona jest?! Przed chwilą stała tutaj, obok ławki! Rozejrzałam się, skupiając wzrok. Na szczęście, nie znikła nigdzie, przechadzała się tylko po pomoście na jeziorku. Przyglądałam się temu przez chwilę. Miałam wrażenie, że przypominało mi to scenę z filmu, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć z
jakiego. Też weszłam na pomost. 
— Powinnyśmy już iść — powiedziałam. Najwidoczniej nieświadomie przestraszyłam dziewczynę, a że stała na końcu pomostu, potknęła się i niemalże runęła w strasznie głęboką wodę. W ostatnim momencie złapałam ją, przypominając sobie, jak to jeszcze niedawno James mnie tak złapał. Uff, co za szczęście, że już na siebie nie wpadamy. 
— A ty, gdzie się wybierasz? Zwiedzać podwodny świat? — zapytałam wesoło z lekką ironią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis