Nabrałem gwałtownie powietrza wystraszony. Nie na co dzień ktoś dobiera ci się do szyi i bawi w lampki choinkowe, no, chyba że mowa o Adamie. Ściśnięte mięśnie powoli się rozluźniały, a nieprzyjemne uczucie na skórze odpuszczało. Poczułem ulgę.
— A-ale ja nie chcę zapomnieć, nie chcę. — Potrząsnąłem gwałtownie głową, ale jedna z dłoni od razu unieruchomiła ją, łapiąc za policzek.
Przeprosiny.
Zrobił to, przeprosił. Spowodował, że część zarzutów od razu zniknęła, moja złość po części odpuściła. Jedno słowo, które zmieniło sytuację w mojej głowie.
Tak zachowują się zakochani, zauroczeni? Wystarczy rzucić przeprosinami, a oni jak potulne psiaki biegną, nie patrząc na boki? Nie zwracają uwagi na okoliczności? Jeśli tak - chciałem odkochać się jak najszybciej. To komplikuje wszystko, a ja naprawdę chciałem poukładać sobie życie w czasie szkoły. Potrzebowałem tego. Bałagan, mętlik coraz bardziej mi ciążył, męczył i odbierał chęci na kolejne dni.
— Mimo to, powinienem to zrobić, zdaje sobie z tego sprawę. Postaram się, w porządku? I weź tą wkurwiającą łapę. Teraz mi to już wszystko jedno, mogłeś sobie o tym przypomnieć wczoraj rano, jak wychodziłem. — Potarłem miejsce gdzie wcześniej była jego ręka i westchnąłem cicho. Była ciepła, nie to co moja. Lodowata, odpychająca wszystkich. — Przepraszam. — Odepchnąłem go od siebie i zacząłem iść w stronę wyjścia.
Musisz zapomnieć Alex, to tylko zapatrzony w sobie dyrektorek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz