sobota, 2 września 2017

Od Jane, CD James

Miałam wrażenie, że zostaniemy zaraz nakryci przez Dextera i dyrektora. Nagle, nieoczekiwany zwrot akcji — James wepchnął mnie do schowka na szczotki. Straszna ciasnota w pomieszczeniu. Okropnie ciemno, a ja panicznie boję się ciemności. I jeszcze śmierdziało środkami czystości, aż chciało się wymiotować.
— Cii — szepnął James. Po chwili również usłyszałam, że już tu są.
— Panie dyrektorze, o, tutaj. — powiedział dumnie Dexter. Żałowałam, że nie widziałam całej sytuacji, jak z całkowitą pewnością siebie chłopak prawdopodobnie pokazał na kanapę. Rzecz jasna, pustą.
— Rzeczywiście, masz rację. No, nic, będzie trzeba te dziury załatać i nanieść gładź. — powiedział dyrektor.
Chwila. ŻE CO?! Jaka, pytam się, dziura w ścianie? Czy... Czy Dexter nie chciał, żebyśmy zostali wraz z Jamesem złapani na gorącym uczynku?
A może... a może jednak nie? A co, jeśli dziwnym zbiegiem okoliczności poczuł ogromną chęć podzielenia się z dyrektorem informacją, że obok kanapy są trzy, niewielkie dziurki? 
— James... On chciał, żeby dyrektor nas przyłapał? — zapytałam niepewnie.
— Nie. Nie wiedział, że tutaj siedzimy. To mój najlepszy kumpel, nie zrobiłby mi czegoś takiego — powiedział chłopak.
— Jutro pomyślimy, jak to załatać. Idę wracać do swoich spraw — stwierdził dyrektor.
Lekko przesunęłam się, bo bardzo niewygodnie mi się stało w takiej pozycji.
Niechcący uderzyłam nogą w metalowe wiadro. Rozległ się głośny huk.
— A co to jest? — zapytał Mińsk, podchodząc do drzwi schowka. 
Chciał nacisnąć klamkę. Przygotowałam się już do porządnego opierdolu, podejrzewałam, że bez wątpienia wylecę stąd. Przez jedno, głupie uderzenie stopą o wiadro.
— Lepiej tu nie wchodzić... — powiedział Dexter, prawdopodobnie blokując mu możliwość wejścia do schowka.
— Dlaczego? Czy coś albo ktoś tu jest? — zapytał dyrektor.
— Podejrzewam, że mogą znajdować tu się szczury. Wie pan, co prawda trochę ciemne i ciasne miejsce, ale dla takich szczurzysków idealne. — Mój przeszły wróg wymyślił na szybko historyjkę.
— Szczury? — przeraził się Mińsk.
— Co do tego pewności nie mam. Możliwe też, że jakaś szczotka po prostu się przewróciła, w końcu tak wiele ich tutaj, że aż na nic nie ma miejsca a jakaś mogła się obsunąć. — chłopak dalej brnął w tych kłamstwach.
— W takim razie chcę wejść i to sprawdzić! — nalegał widocznie poddenerwowany już dyrektor. Bałam się, że nie uwierzył w tą całą śpiewkę i zaraz nas nakryje.
— Jeśli to szczury, to czy tak ich nie złapiemy. Lepiej niech już tu siedzą, bo jeszcze rozbiegną się po akademiku i szkole, a wtedy opinia o niej na pewno spadnie. Jutro pójdę i dokładnie sprawdzę, co to było. — obiecał chłopak.
— Pójdę z tobą. — mruknął dyrektor i nakazał mu udać się już do swojego pokoju.
Upewniając się, że dyrektor wystarczająco się oddalił, Dexter podszedł do nas i przez drzwi krzyknął: "A teraz, szczurzyska, możecie już stąd wyjść."
Musiałam się z nim pogodzić, w końcu poniekąd uratował mi życie, o, tak, to już postanowione.
— Uff, mało brakowało — powiedział James. — Idziemy stąd?
— James, ja, ja ci dziękuję. Miałabym przechlapane, gdyby dyrektor mnie tu nakrył. Masz rację, pewnie wyleciałabym, w końcu miałam już tak dużo za uszami i każdy patrzył na mnie z ukosa. Dziękuj. — powiedziałam, po czym poczułam, że do moich oczu zaczęły wpływać łzy.
— Drobiazg. Jak mógłbym postąpić inaczej? Ale podziękuj też Dexterowi, gdyby nie on, to mogłoby być nieciekawie — odparł wesoło. 
— A teraz, proszę cię, chodźmy stąd, jakaś szczotka od kilku minut wbija mi się w plecy. — Zaśmiał się głośno.
— Muszę... muszę ci jeszcze coś powiedzieć. — Nie wiedziałam, czy schowek na środki czystości był idealnym miejscem, ale czy tak chciałam powiedzieć to mu od dawna.
— O co chodzi? — zapytał.
Próbowałam wypowiedzieć to słowo, a w sumie to dwa słowa, ale brakowało mi odwagi. Po prostu, nie potrafiłam. Tego nie dało rady obrać w odpowiednie słowa.
Oddałam na jego ustach pocałunek.
— To chciałam Ci powiedzie. — rzuciłam, po czym bojąc się reakcji Jamesa, uciekłam do pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis