— Nie, reszta raczej w praniu wyjdzie — stwierdził, nieobecnym wzrokiem patrząc gdzieś za mną. Powstrzymałem odruchową chęć zobaczenia, co aż tak bardzo przykuło wzrok chłopaka, ale zamrugałem zaraz, widząc, że powrócił już myślami do naszej rozmowy. — A ty masz dla mnie jeszcze jakieś tajemne informacje, które pomogą mi przetrwać, nie harcerzu, a członku samorządu? Tę przysięgę możemy zaliczyć — dodał rozbawiony. Roześmiałem się głośno, stwierdzając, że chłopak zdecydowanie wpływał pozytywnie na otoczenie. Choć, tutaj trzeba to przyznać i zaznaczyć, otoczenie już niekoniecznie korzystanie wpływało na samego zainteresowanego, sądząc po ilości siniaków, potknięć i innych dziwnych rzeczy, jakie zdążył zaliczyć do tego momentu Yev. Odruchowo skracałem jego imię, bojąc się, że pomylę się przy wymawianiu go w całości. Kto tak dziecko karze, przecież na ty można sobie było przynajmniej kilka języków złamać.
Zastanowiłem się przez moment, czy coś jeszcze było szczególnie potrzebne chłopakowi, ale brakowało mi pomysłów. Na pewno przydałyby się mu oczy szeroko otwarte, zawsze czujne ręce, gotowe się czegoś złapać w razie upadku i tak dalej, ale to byłoby zdecydowanie zbyt sztampowe, a sam chłopak zasługiwał na jakąś konkretną i praktyczną poradę, dlatego zdecydowałem się na szczerość.
— Zawiń się w folię bąbelkową — poradziłem. — Inaczej długo tutaj nie przeżyjesz, nie z twoim romansem z podłogą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz