— Uwielbia miętę i koniczynę, ale kiedy wybiera się na swoje wycieczki, to jedzeniem go ni kija nie przyciągniesz, chyba że już naprawdę będzie wygłodzony — burknęła dziewczyna, a ja wyraźnie poczułam, jak stopniowo ponownie opanowują ją nieprzyjemne emocje. Chciałam westchnąć, mruknąć coś uspokajającego, a jednocześnie pokręcić głową z niedowierzaniem.
— E to... Wypuściłam go z klatki, żeby poskakał. Jak wychodziłam spał obok Walliego w pokoju. Dość duży, ale przysięgam, że cholerę trudno znaleźć, dopóki nie siądzie na środku korytarza albo gdzieś ci nie wyskoczy przed twarz. Kremowo-brązowy, zdarza się mu świecić. — Kiwnęłam ze zrozumieniem głową i uśmiechnęłam się pocieszająca. Dziewczyna martwiła się już wystarczająco, a dodatkowe denerwowanie ją pytaniami, raczej nie zwiastowało szybkiego rozwiązania problemu. Powinnyśmy zabrać się do roboty, im szybciej tym lepiej, ale pojawiła się jeszcze jedna, wyjątkowo interesująca, kwestia.
— Świecić? — spytałam, unosząc brwi, przyglądając się jak na twarz dziewczyny wpływa czerwony rumieniec.
— Świecić — potwierdziła. — Najczęściej na zielono, czasami różowo — dodała ciszej, strzepując niewidzialny pyłek ze spódnicy. — Na razie nie widziałam nigdzie kolorowych światełek. — Zamrugałam, zastanawiając się, jak rozwiązać ten problem. Następnie klasnęłam w ręce. — Co powiesz na skorzystanie z pomocy czyjejś? Pewna osoba wpisała bardzo ciekawą zdolność do formularza i myślę, że jeżeli ładnie poprosimy, to nam pomoże znaleźć twojego królisia. — Poszerzyłam uśmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz