— Byleby go znaleźć — powiedziała, ale nie wyglądała na przekonaną. Prędzej na delikatnie zagubioną i nie dziwiłam się jej, strata zwierzaka potrafi być równie dotkliwa co człowieka, zwłaszcza dla bardziej wrażliwych osób, a Pel na pewno się do nich zaliczała. Już nie mówiąc o tym, że musiała być nieźle przestraszona samym faktem, że królik błąka się samotnie gdzieś po korytarzach, które w każdym momencie mogłyby go zabić. Niby wszystkie żarty odnośnie morderczych schodach, krzesłach i innych były nawet zabawne, ale w praktyce Dropsik nie miałby szans w starciu z duchem biblioteki. Nawet najmniejszych. Między innymi dlatego znalezienie go, było naszym priorytetem w tym momencie. Skierowałyśmy się do jedynej znanej mi osoby, która znała się na trudnych i jeszcze bardziej dziwnych przypadkach związanych z rzeczy gubieniem lub szukaniem. Ufałam, że jej papiery mnie nie zawiodą i faktycznie okaże się mieć tak dobry zmysł, jak to zaznaczono w jej zgłoszeniu.
Szybko weszłyśmy do Vene, akurat w momencie, gdy ssała krwawiącego palca. Spojrzała na nas z zaciekawieniem znad robótki. Zamrugałam kilkukrotnie, Vene szyła? Od kiedy?
— Tak? — wymamrotała. — W czymś mogę pomóc? …
— Bo… Ja… Zgubiłam królika i… Ten… — wydukała Jaśminek.
— Królik. Dziwny. Świeci w ciemności. To właścicielka. — Wskazałam dłonią na dziewczynę, rzucając konkretami. — Szukać trza. Pomocy potrzebujemy. Nie wiemy co robić — potwierdziłam, spoglądając błagalnym wzrokiem na Vene, który dosyć wyraźnie sugerował co i jak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz