niedziela, 3 września 2017

Od Dextera, CD Wandzia

Dziewczyna rozejrzała się nerwowo, co tylko potwierdziło moje przypuszczenia, że sprawa była poważna. Zdecydowanie powinniśmy porządnie zastanowić się, co powinno się zrobić w jej kwestii. Dzieciaka nie można samego puszczać, żeby tak latał po szkole, panny straszył, a przy okazji molestował seksualnie. Udać się do Mińska trza, ale najpierw rozmowa z blondynką, mniejsza szansa, że skończy się to drastycznym morderstwem. Ewentualnie, mógłbym zaszyć się w zaciszu szkolnej pracowni, pomyśleć spokojnie i następnie ruszyć z kopyta z pracą nad jakimś drobniutkim eliksirem, który załatwiłby problem Kota raz na zawsze. 
— Do kogokolwiek... Gdziekolwiek... — mruknęła, opuszczając wzrok i dalej drżąc. – Byleby on mnie nie znalazł. Proszę... – dodała niemal szeptem. Pokiwałem głową, westchnąłem, machnąłem ręką i skierowałem się z dziewczyną w stronę akademika. Rozglądałem się swobodnie wokoło siebie, próbując dostrzec ewentualne czarne, kocie uszy, wstające zza jakiegoś drzewka albo krzaczka.
— Nie potrafisz gadać z ludźmi, prawda? — mruknęła dziewczyna cicho, co zignorowałem. — A przynajmniej nie jesteś w tym najlepszy. — Przewróciłem oczami, co ty mi powiesz, Sherlocku. 
— Ty palisz? — zapytała mnie.
— Jednorazowa słabość — prychnąłem, a potem umilkłem na moment. — Nie mów Fomie — mruknąłem, przyśpieszając kroku. W sumie sam nie wiedziałem, dlaczego powiedziałem coś w tym tonie, całkowicie zbędny komentarz, ale przeszłości nie dało się przecież cofnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis