— Cześć, Dexter! — krzyknęła dziewczyna. Odskoczyłem nieco, mrugając oczami i próbując wrócić do rzeczywistości. Zamyśliłem się nieco, a właściwie zatonąłem w jednej z książek, której okładka z mojej perspektywy tak bardzo przypominała kolorem oczy Fomy... Kurde, Dexter, opanuj się i zacznij myśleć porządnie, tym bardziej, że Loretta coś do ciebie najwyraźniej mówi. — Najmocniej przepraszam. Troszeczkę mnie poniosło. — Dziewczyna skierowała swoje spojrzenie na podłogę albo buty, w sumie nie wiedziałem, co zaliczało się do tego ciekawszego przedmiotu zainteresowania. Przyjrzałem się w międzyczasie dziewczynie, bez żadnego skrępowania. Długie, jasne, wręcz prawie białe, warkoczyki, zwisające po obu stronach szyi. Do tego piękne, liliowe oczy, aktualnie ukryte przed wzrokiem gawiedzi. Chciałem już coś powiedzieć, ale dziewczyna zaraz sama wróciła do mówienia. — Co robisz w tak przerażającym miejscu, jak ta mordercza biblioteka, hehe? — spytała sucho, a ja wolałem przemilczeć odpowiedzieć. Loretta uciekła ponownie wzrokiem, a ja przełknąłem głośno ślinę. Jakkolwiek, nie była winna, a już tym bardziej nie wpłynęła w żaden sposób na mój kijowy nastrój. W dodatku była nowa, pewnie nadal zagubiona, a Heather zabiłaby mnie, gdyby dowiedziała się, że dodatkowo denerwuję pierwszaki.
— Długa historia, chciałem powtórzyć przed egzaminami — wyjaśniłem, uśmiechając się blado. — A jak w twoim wypadku? Czego szukałaś? — spytałem z zainteresowaniem, stwierdzając, że zmiana tematu się przyda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz