Usadowiłem się naprzeciw Pel z uśmiechem na ustach, drżącym ogonem i rękami ściśniętymi w piąstki. Wiedziałem, że przestraszyłem ją rzutem książką, ale czasu się nie cofnie, a mi zostaje tylko możliwość przeproszenia za grubiańskie zachowanie.
— Dzień dobry, Aurelionie. Co u ciebie? — Uśmiech, któremu towarzyszyło odłożenie długopisu na miejsce obok. Nawet ta czynność w jej wykonaniu zdawała się być przepełniona troską i empatią. Wspaniałe dziewczę, chociaż znając życie, jej podejście często zostawało wykorzystywane przeciw niej. Zawsze tak jest. Miękkie serce i twarde dupsko to podstawa, jeśli chce się przeżyć w okrutnych realiach dzisiejszej rzeczywistości.
— Oprócz płaczu ze szczęścia, bo jakimś cudem zdałem i problemów z powodu nadpobudliwego ogona, to chyba nic. — Otworzyłem książkę na pierwszej lepszej stronie, ale i tak wlepiłem wzrok w Pel, która siedziała przede mną. Przyznać muszę, dziewczyna była atrakcyjna. Nawet bardzo. Delikatny uśmiech. Czasem miałem wrażenie, że tylko na to było mnie stać. — A ty? Co porabiałaś, kiedy się nie widzieliśmy? — Nie chciałem zarzucać informacjami o sobie. Nie byłem ciekawy, a ludzie mogli uznać, że się narzucam i wręcz ich zalewam nieciekawymi faktami. No i co tu fascynującego? Serio, jedynie uczyłem się i płakałem nad egzaminami. Bałem się ich. Nie chciałem zawieść rodziców. Nie w takim momencie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz