piątek, 15 września 2017

Od Aureliona, CD Jaśmin

Trącanie. Nieprzyjemne, irytujące, monotonne szturchanie mojej łapy. Łapy. Jakże obrzydliwie to brzmi. Mniejsza.
Cofnąłem kończynę, mając nadzieję, że tykanie jej zostanie zaprzestane. Absolutnie nie, wręcz się nasiliło, a do tego przez ścianę snu, barierę oddzielającą rzeczywistość od świata w moim umyśle, zaczął przebijać się głos. Znajomy głos, który kojarzyłem, chociaż rzadko przychodziło mi go usłyszeć.
Heniek postanowił z łaski swojej mnie obudzić, widząc, że już zaspałem na zajęcia. Przynajmniej tyle. Dzisiaj mieli ogłosić wyniki egzaminów, a ja sam powinienem podskoczyć do biblioteki w celu rozgarnięcia sobie pomocy naukowych. Zawaliłem po całości, tego byłem pewien.
Jednak nie zawaliłem, więc sprężystym krokiem, wręcz skocznym, gnałem do budynku obok, a ogon latał mi na wszystkie strony, jakby pragnął poznać każdy zakątek tego świata. Cieszyłem się, że nikt się nie nawinął i nie dostał rozlataną kończyną, którą mało co interesowało, a moje zdanie na temat jej zachowania, miała głęboko pod sobą.
Dorwanie się grubej księgi, rzucenie do pierwszego lepszego stolika i napotkanie kogo? Przerażonej moim zachowaniem Pel. Długo jej nie widywałem. Za długo. Pochłonięcie sprawami szkolnymi, odciągnęło mnie od towarzystwa.
— Witaj, Pelciu. — Posłałem jej promienny uśmiech, czując, jak świerzbi mnie w łapach. Skinęła delikatnie głową, już nieco spokojniejsza. Wyjątkowo strachliwa i wrażliwa istotka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis