Ucieszyłem się na wieść, że dziewczyna aprobuje ten pomysł. Sam chętnie bym przystąpił do tego planu, wizja spędzania czasu przy śmierdzących, rozgrzanych garach nie jest zbyt zachęcająca, a otaczanie się kwiatami i innymi roślinami, wręcz przeciwnie. Hera. To imię obiło mi się o uszy, ale nie miałem pojęcia, do której osoby należało. To jakaś tutejsza główna redaktorka gazetki? Muszę się dopytać dziewczyny.
— Straszny? Jest okropny! Jeszcze do tego niedawno podobno rozstał się z chłopakiem, więc stopień niebezpieczeństwa gwałtownie wzrasta. — Westchnąłem. — Ma przeszywający wzrok, wiesz? Nie dość, że kipi inteligencją, to jeszcze potrafi cię sparaliżować i wygląda, jakby miał cię zaraz zabić. — Mówiąc to zaśmiałem się cicho. — A tak na serio to nie, raz miałem z nim nieprzyjemności, ale na ogół wydaje się całkiem fajny. Tylko jego wzrost i postura mnie przeraża. — Minęliśmy kolejne osoby, jedna dziwniejsza od drugiej, chociaż większość i tak przypominała ludzi. Oglądnąłem się raz za jeleniołakiem, podkuliłem ogon mijając jakiegoś psowatego. Pel za to nie reagowała, tylko raz na jakiś czas odpływała w marzenia. Łatwo było to rozpoznać, bo jej wyraz twarzy automatycznie zmieniał się na odprężony albo niezwykle skupiony. Przynajmniej tak mi się wydawało. Nie powinienem wyciągać wniosków, nie po tak krótkim czasie. Po prostu nie.
— Znam jeszcze za mało ludzi, nie powinienem się wypowiadać — powiedziałem cicho, wlepiając spojrzenie w łapy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz