Zamrugałem kilkakrotnie zdziwiony. Mogę odpoczywać do woli, Adam wydawał się w miarę miły, a do tego pojawiło się przede mną śniadanie. On je zrobił? Wygląda na to, że tak, kucharki nie umieją robić tak wspaniałych rzeczy, jedzenie na stołówce to śmieszny żart. Czasem bywa lepiej, czasem. Podziękowałem skinięciem głowy i przyjrzałem się dobrocią uważniej. Naleśniki, jeszcze ciepłe i owoce, w tym truskawki. Uśmiechnąłem się od razu na wspomnienie drobnej kradzieży ze spiżarni, a przyjemne ciepło rozlało się po mojej klatce piersiowej. Wziąłem do ust pierwszy kęs, drugi, a nagle dziesiąty. Aż nie zadzwonił telefon, naprawdę to nie wyciszyłem?
Bez wahania odebrałem, tylko jedna osoba mogła do mnie dzwonić.
— Czego? — mruknąłem od niechcenia, truł dupę. Przecież mówiłem, że sam zadzwonię, żeby nie przeszkadzał.
— Gówna psiego, ładniej proszę. — Głośna odpowiedź, słyszana prawie jak na głośnomówiącym i wzrok Mińska. Zdziwiony, rozbawionych, wkurzony, zdekoncentrowany. Cholera go wie, nie potrafię z niego niczego odczytać. A Aurel? To Aurel, nie przejmuje się niczym. — Gdzie szlajasz swoje wystostunkowane seksualnie dupsko? Zajęcia już się zaczęły. Jesteś u tego dup.., a nie to Dexter. U tego pedofila? Znowu cię zaliczył, co tym razem piliście? — wyrzucał jak z procy, oddychał chociaż? I czy mógł, kura jego jajko, trzymać język za zębami? Adam mnie przecież pogryzie i odda Vincentowi na pożarcie.
— Zamknij ryj, kurwa. Albo chociaż gadaj ciszej. Już więcej ci nie ogarnę truskawek ze spiżarni. — Dopiero sekundę później ogarnąłem co takiego powiedziałem. Przyznałem się, że to ja zabieram truskawki. Bez pytania. Ze spiżarni. Przed dyrektorem.
Nie no, spokojnie, przecież się mu dałem, nie może mnie rozpaćkać o ścianę. Prawda?!
— Powiedziałem grzeczniej, kurwa mać! — krzyknął, jeszcze głośniej. Zabiję go, zostanie z niego zupa fasolowa.
— Spieprzaj. — Nie mam cierpliwości, po prostu nie mam cierpliwości. Nie na niego, nie gdy Adam chciał mnie zabić.
—Sam spieprzaj, i nie przychodź z płaczem jak cię znowu dupa zaboli. — Rozłączył się, a ja spojrzałem na dyrektora. Ups? Bez słowa wróciłem do jedzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz