Rozejrzałem się powoli dookoła siebie. Zieleń, śpiew ptaków, delikatny wiatr, przyjemnie grzejące słońce. Idealna pogada na spacer, rozmowę czy po prostu odpoczynek, a to coś, czego mi potrzeba. Milczałem dłuższą chwilę, zdążyliśmy odejść już kawałek od akademika. Co takiego robiłem? I coś, i nic. Nie miałem pojęcia, co odpowiedzieć.
— Co robiłem gdy nie rozmawialiśmy, tak? — dopytałem, a Aurel skinął głową. Uśmiechał się jak zadowolone dziecko. Naprawdę potrzebował wyjścia z pokoju, rozruszania się, możliwości skorzystania z ładnej pogody. — Pałętałem się tu i tam, robiłem to i tamto. Nic ciekawego. — Podrapałem się w tył głowy.
— Znam cię tak naprawdę jeden dzień, nie licząc tej przerwy i naprawdę cię lubię. Nie umiałem znaleźć sobie miejsca, wszyscy mnie raczej unikają przez mój sposób bycia. Ale ty gdyby nie moje wyzywanie pewnie byś został, porozmawiał. Może za kilka dni skończyłyby się wszystkie truskawki w spiżarni? — parsknąłem śmiechem i znowu na niego spojrzałem. Też się uśmiechał, szeroko. Jego ogon machał energicznie z ekscytacji, krok był skoczny, bardziej niż zwykle. Cały krzyczał "jesteś szczęśliwy!".
Nie minęło dużo czasu, a staliśmy już na dróżce do altanki, przed nami były drzewa, a ptaki śpiewały jeszcze głośniej. A może to tylko odległość? Cholera wie, nie ogarniam tego, okej?
— Idziemy ścieżką czy pora na przygodę i idziemy w las?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz