— Właśnie, że jest to coś złego! Jest starszy o pieprzone szesnaście lat, jest dyrektorem szkoły i, cholera, nie chcę mieć problemów przez niego, jeśli ktoś to zgłosi. I nie chcę, żeby on miał problemy przeze mnie i moje przystawianie się do niego. — Zgarnąłem jedną z kilku pozostałych truskawek i przysunąłem się bliżej ogoniastego, nie chciałem mówić za głośno. Ściany mają uszy.
— Ale posłucham się uczuć skoro tak mówisz. Pójdę tam na punkt siedemnastą i porozmawiam z nim. Jeśli mnie wyrzuci to posłucham, odpuszczę sobie. Nie będę drążył tematu i udam, że nic z tego nie miało miejsca. — Uśmiechnąłem się szeroko do Aurelka, ale prawda była taka, że chciałem przekonać do tego siebie. Sytuacja była zagmatwana, mgła zasłaniała wszytko coraz bardziej, a ja wariowałem. Nigdy bym nie pomyślał, że taka mnie to dosięgnie, że będę się nią przejmować, a druga osoba zamiecie ją pod dywan. Okropieństwo.
— Hej! Koniec tego tematu, to dobijające. Nie chcę o tym myśleć. — Potrząsnąłem głową jakby na potwierdzenie swoich słów. — Zaczyna robić się ciepło, łapy ci nie odmarzną. Przejdziemy się na spacer do lasku? Może ktoś akurat będzie w altance. — Podniosłem się z łóżka, schowałem kartkę z wymiarami do kieszeni spodni i naciągnąłem rękawy bluzy na dłonie. Wyciągnąłem do niego ręce, czekając na reakcje. No, dalej, Aurel, naprawdę chcę być twoim przyjacielem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz