Odwróciłem się w jego kierunku z uniesionymi do góry brwiami. Wystraszył się pękających gałązek? Mięczak, niedorośnięta małża. Parsknąłem pod nosem, wystraszony kot to przecież zabawny widok.
— Pójdziemy, i na maliny też możemy się zaczaić. Jeśli chcesz oczywiście. — Objąłem go ramieniem, przy okazji mocno wyciągając się w górę. Naprawdę musiał być wyższy? — Jeśli chodzi o Mińska to napiszę ci wiadomość, okej? Nie chcę o tym rozmawiać na głos, przynajmniej na razie. Ściany mają uszy, nie chcę problemów. — Chłopak znowu się zamyślił, więc złapałem go za ogon, ciągnąc lekko za sobą, ruchy Niebieska Fasolko!
Podniosłem nogę, czując miękkie podłoże, ślimak z śliczną muszelką, która była rozbita na milion kawałków, zginął śmiercią tragiczną. Szkoda biedaka, może miał dzieci, wnuki i kochankę na boku? Mruknąłem zdegustowany i wytarłem buta o trawę, okropieństwo.
— Aurel, mój kochany przyjacielu, pamiętasz, gdzie weszliśmy do lasu? Jesteś w pewnej części kotem, prawda? One mają świetną orientację w terenie. Musisz pamiętać! — Podrapałem się w tył karku i uśmiechnąłem niezręcznie. Za cholerę nie wiedziałem, gdzie weszliśmy, brak wydeptanej ścieżki nie pomagał. Po prostu się, kurwa, zgubiliśmy, a ja za godzinę miałem pojawić się pod gabinetem. W najlepszym przypadku będę lizał podłogę z syfu na kolanach, to nie brzmi zachęcająco
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz