Mrugam delikatnie, dostrzegając w tłumie kurdupla. Mojego kurdupla, który dzisiaj prezentuje się wyjątkowo atrakcyjnie, że aż sam nie dowierzam, jak można przeobrazić szybko dziewczynę, a raczej kobietę. Vanila ma lekki makijaż, zły wisiorek i białą sukienkę, a przy okazji sunie przez tłum, jak dźwięk skrzypiec przez etudię Vinka, udaję, że wcale nie jestem świadomy tego, jak zbliża się powoli, na tych swoich małych obcasikach.
— Dzień dobry, czy szuka pan kogoś? — Uśmiecha się pod nosem, a ja łapię ją za rękę i wyciągam na parkiet.
— Dzień dobry, pani, dzisiaj zawieszenie broni? — proponuję żwawo, okręcając dziewczynę wokół własnej osi. Początkowo idzie nam dosyć mizernie, bardziej tułamy się po parkiecie i obijamy się o inne pary, za bardzo nie myśląc o tym, jak nam idzie, a raczej ja nie myślę. Dziewczyna ewidentnie próbuje, ale za każdym razem, gdy otwiera usta, żeby zarzucić mnie pewną wiązanką określeń, staram się zabawić ją nieco dalej, przerwać, zanim w ogóle powie cokolwiek i zepsuje klimat. W końcu chyba nawet Van rezygnuje z oporu, doskonale wiedząc, że nie dam jej tej nocy odpocząć. Widzę jednak, że powoli drepta coraz wolniej, robi nieco więcej błędów w prostych, tanecznych krokach, dlatego poszerzam uśmiech i popycham dziewczynę delikatnie w kierunku stołu.
— Nie masz ochotę czegoś zjeść, napić się? — pytam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz