Chłopak przyjrzał się chwilę dostępnym produktom, po czym zaczął zręcznie wlewać substancje do siebie; wyciśnięta limonka, cukier, mięta, kruszony lód, rum i woda gazowana. Nalał do szklanki i podał mi z uśmiechem. Sprytny, nie chce pierwszy spróbować. Popatrzyłam się na substancje. Miała delikatny, żółtawy kolor. Varen spojrzał na mnie i mrugnął zachęcająco.
— Zaufaj mi, nie otruję cię, jak ci nie posmakuje najwyżej odłożysz. — Uśmiechnął się. Wzięłam od niego szklankę i podniosłam do ust. Raz się żyje, co się może stać? Przechyliłam naczynie i pozwoliłam płynowi dotknąć moich warg. Powoli posmakowałam i przełknęłam.
— No, nie takie złe panie barmanie — powiedziałam, biorąc kolejnego łyka. Zdecydowanie nie było złe. Słodki smak przełamany był limonką, a lód i mięta działały odświeżająco. Może powinien zastanowić się nad dorabianiem w barze? Mógłby sobie kupić nowy instrument, może skrzypce, słyszałam jak ostatnio na nie narzekał. Przechyliłam szklankę do końca przełykając resztę. Czy ja przypadkiem nie przesadzałam troszkę z alkoholem? Szczególnie, że Hera tuż przed rozpoczęciem przyszła wypić ze mną pierwsze piwo na „dobry początek”. Głośna muzyka już mi właściwie nie przeszkadzała. Obróciłam się w stronę Varena i spojrzałam mu w te piękne, niebieskie oczy. Znowu miałam wrażenie, że się w nich zanurzam. Dlaczego one tak na mnie działały?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz