Wpatrywałem się w karteczkę, którą wcisnęła mi do ręki miejscowa Królowa Całej Smarkaterii, a ja zastanawiałem się, co tak strasznego musiałem uczynić w poprzednim życiu. Jakie krzywdy wyrządzić, kogo pobić, zamordować, skoro teraz karali mnie obowiązkowym pojawieniem się na imprezie. Mińsk stanowczo zarządził, żebyśmy zaczęli integrować się z młodzieżą, problem w tym, że od razu wykluczono osobniki typu starej prukwy od zielarstwa, która tylko katowała pewnie uczniów po nocach w swoich snach erotycznych.
A tak to stałem. I stałem. I myślałem o tej karteczce. I o tym, że ten jasnowłosy dupek nam kazałsię pojawić, powołując się na jego honor, skoro prosiła go o to czerwonowłosa diablica (patrz: Hera), ale ani słowem nie wspomniał, że sam się nie pojawi. A raczej pojawi, ale tylko po to, żeby przynieść whiskey albo jakiś inny alkohol z jego kolekcji. No, bez przesady, tak to sam fundnąłbym coś albo przynajmniej złożył się na coś sensownego z Remusem.
Wypiłem w końcu jednego drinka, rozglądając się wokoło. Wolałem od razu przeprosić moją ewentualną partnerkę za nieporozumienie jakie zaszło i ulotnić się w tempie zbliżonym do natychmiastowego, ale na dobrą sprawę - nie wiedziałem nawet kim jest "Wanda'. Założyłbym, że dziewczyną, ale odkąd na moich lekcjach stopę postawiła Nikita, już niczego nie byłem pewien w tej szkole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz