— Kucyk jest lepszy od gówna na głowie, nie uważasz? — chrząknęłam znacząco, ale najwyraźniej tego nie zauważył, bo kontynuował — Najgorsze są takie włochate ogony, jakby nie można by go schować. Mój znajomy to ma ogon, łysy z włosami na końcu, plotę mu takiej zajebiste warkoczyki. — Szturchnął mnie lekko w bok. Siedziałam z szeroko otwartymi oczami, co tu się do kur*y odpier*ala?! — Zanim mnie skopiesz, zwyzywasz i zjesz, to daj mi się napić. Ciebie i twojej twarzy się nie da na trzeźwo. — A to niby co ma znaczyć? Czułam, jak instynktownie zwężają mi się źrenice. Dobrze dla Alexa, że wszechświat nie obdarował mnie pazurami, bo teraz już na pewno miałby rozoraną twarz. Chłopak upił spory łyk swojego piwa, czy jakiegoś innego alkoholu, który najwyraźniej się skończył. Wstał z kanapy, zapewne z zamiarem znalezienia sobie nowego trunku, ale szybko zmienił zdanie. A szkoda, bo gdyby się odwrócił tyłem, to mogłabym przypadkowo spowodować, iż nie wstanie już do końca imprezy z podłogi. — Rusz swój włochaty zad i chodź się bawić, chcę potańczyć! — zakrzyknął, po czym ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, złapał mnie za ogon i pociągnął za sobą.
Zafuczałam wściekle, ale dźwięk albo zginął gdzieś w hałasie lub Alex najzwyczajniej w świecie go olał. Zaciągnął mnie do baru, gdzie chwilowo stało niewiele osób. Nie miałam pojęcia czy powinnam go uderzyć, czy udawać, że on nie istnieje. Na razie potrzebowałam drinka, niezwłocznie. Wzięłam jednego, po czym wiedziona impulsem, niby to przypadkiem oblałam buty chłopaka alkoholem, mamrocząc pod nosem drwiące "Wybacz". Ku mojej irytacji nawet tego nie zauważył, tylko sięgnął po napój. Odwróciłam się na pięcie, ale zanim zdążyłam odejść, usłyszałam łoskot, którego nie mogłam zignorować. Tym razem udało mi się ogonem ściągnąć z baru cztery drinki na raz, a przynajmniej dwa z nich wylądowały na koszuli mojego partnera wieczoru. Ściągnęłam jedynie brwi, udając, że cała akcja była z góry zamierzona. Przynajmniej tego nie mógł zignorować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz