Nie dało się przeoczyć przeciągnięcia błękitnymi, jakże przenikającymi inteligencją oczami, po widocznych na przedramieniu tatuażach. Ludzie często zastanawiają się nad zdobieniem swojej skóry, czy robić to? Malunki według nich powinny mieć znaczenie, głębszy przekaz, drugie dno. Byli też tacy jak ja, posiadający tylko kilka ważnych, reszta powstała tylko dla zaspokojenia gustu odnośnie swojej estetyki. Albo po pijaku. Tak, tych ostatnich było zdecydowanie najwięcej [zaraz po tych z dymem baki we wspomnieniach]. Uchwyciła moją męską, pamiętającą zniszczenia powiązane z rzeźbą, czy kwasami stosowanymi do przygotowania metali, dłoń, w swoją mniejszą, gładszą rękę. Miękką w dotyku, wrażliwszą, niż moje znieczulone opuszki, wypalona skóra, zgrubiały naskórek. Obrzydlistwo, powiadam wam, kremiki nie pomagają.
Mimo jej chęci, czuć było od niej zdenerwowanie i nutkę speszenia. Nie dziwiłem się jej. Sam nie chciałbym tańczyć ze swoją nauczycielką zielarstwa. Śmierdziała kotami, a na domiar złego, zajmowałem miejsce tuż przed katedrą. O losie, nigdy więcej.
Tańczyć - nie potrafiłem, przyznaję się bez bicia. Dziwne pląsy, wygibasy, krzywe obroty partnerką były moim chlebem powszednim. Byle utrzymać równowagę i pozbawić panny Heather uzębienia. Byle przeżyć. Jednak mimo tego, jak paskudnie musiało to wyglądać, śmialiśmy się do rozpuku. Głośno, w całkowitym nieogarze, ale ze szczerą pasją i radością. Odwagi dodawały małe ilości alkoholu we krwi, a resztę dopełniała garstka adrenaliny i poczucia, że hej! To bal, wszystkie ruchy dozwolone, nie ważne jak pokraczne by nie były.
Nie byłem już trzydziestoletnim nauczycielem z uczniami pod sobą, posiadający władzę w możliwości zrobienia kartkówki, czy dwóch. Byłem na równi z tą gówniarzerią. Byłem ponownie cholernym dziewiętnastolatkiem z limem pod okiem i malinkami na szyi, wspomnieniami poprzedniej nocy, którą też spędziłem na frywolnych pląsach i zalewaniu się w trupa.
Jednak ciało już nie było tak młode. Prawdopodobnie metabolicznie jestem koło sześćdziesiątki, więc nie zdziwiłem się, gdy dostałem zadyszki, pot spłynął mi po dupsku, a krzyż strzelił ósmy raz. Przeprosiłem partnerkę, prosząc o chwilę oddechu i wyszedłem na świeże powietrze. Dawniej zalegała tu grupa nastolatków, teraz trwała tam nędzna pustka.
Mimowolnie zadręczyłem umysł i spojrzałem w niebo. Wiem, że nie powinienem.
Niedługo pełnia. Ciężar opadł na duszę, westchnięcie wyrwało się z piersi, a całą dobrą atmosferę jasny chuj strzelił. Wspaniale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz