Słabe piwo w zielonej butelce. Najlepsze, ale czuć było, że najtańsze jakie tylko mogli znaleźć. Byle się upić do nieprzytomności, zalać w trupa, a potem zataczać po podłogach gorzej, niż ten rudzielec z pierwszej klasy. Przycisnąłem szyjkę do ust. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak bardzo przeszywające potrafi być brązowo-niebieskie spojrzenie. Blondynka umykała, chowała się, podczas gdy mi zostawało jedynie cierpliwie odszukiwać ją wzrokiem. Do momentu, gdy męska sylwetka Adama nie przysłoniła mi widoku, by znowu umknąć z towarzystwa, jeszcze szybciej, niż się tu pojawiła. Ściągnąłem brwi, odepchnąłem się gładko od blatu i ruszyłem za mężczyzną, mając nadzieję złapać okazję, by zrobić mu z dupy jesień średniowiecza. W co on nas wciągnął?
Reakcja okazała się zbyt wolna, bowiem zdążył już uciec, a przede mną wyrosła do tego nie kto inny, jak moja partnerka wieczoru, z którą jedyny kontakt, jaki nawiązałem do tej pory, to ten wzrokowy. Cholera jasna, dlaczego była mojego wzrostu, czułem się nieswojo.
Pierdolenie o Chopinie, że przeprasza za coś, na co nie ma wpływu.
— Jedyną osobą, która powinna mnie przepraszać, jest Ada... Dyrektor Mińsk — westchnąłem ciężko, podziwiając usta wygięte w niemrawym uśmieszku. — Proponuję zignorowanie tej sytuacji, różnicy wieku, czy relacji pedagog-uczennica i miłe spędzenie wieczoru. — Wysiliłem się na jak najserdeczniejszy uśmiech i obiłem szyjkę swojej butelki, o tą, która ściśnięta była w dłoniach Heather. Raz kozie śmierć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz